Syn byłego premiera, Leszek Miller junior, zginął śmiercią samobójczą. - W tych dramatycznych dniach otrzymałem tysiące krzepiących świadectw dowodzących życzliwej pamięci zarówno o moim synu, jak i jego rodzinie. Z jednym, ale za to znaczącym, wyjątkiem - pisze w emocjonalnym felietonie na łamach "Super Expressu" Leszek Miller. Wspomina publikację "Faktu", za którą redaktor naczelny stracił już stanowisko. - Co siedzi w głowach ludzi, którzy produkują takie materiały? Czy chcieli więcej zarobić? Czy w ten sposób ujawnili swoje preferencje polityczne? Może po prostu wyrażali rosnącą agresję i brutalizację naszego życia? - pyta były premier jednocześnie tłumacząc, dlaczego zamierza wnieść pozew sądowy przeciwko dziennikowi. - Mam nadzieję na sprawiedliwy wyrok, adekwatny do rażącego naruszenia dóbr osobistych moich i mojej najniższej rodziny.

Reklama

W tych dniach wydarzyło się jednak również coś krzepiącego: choć na chwilę podziały polityczne zeszły na dalszy plan. Swoje wsparcie w różny sposób wyrazili m.in.: Andrzej Duda, Donald Tusk, Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Mateusz Morawiecki, Jan Krzysztof Bielecki, Waldemar Pawlak, Beata Szydło, Włodzimierz Cimoszewicz, Jarosław Gowin, Beata Kempa, a także wszyscy eurodeputowani SLD.

- Zapadł mi szczególnie w pamięci telefon od kard. Konrada Krajewskiego, papieskiego jałmużnika, który starał się mnie i żonę wesprzeć, pocieszyć i podtrzymać na duchu - pisze Leszek Miller. - Przekazał wyrazy współczucia od papieża Franciszka i zadeklarował wspólna modlitwę za syna. Nazwał Kościół "szpitalem polowym", który otwarty jest dla wszystkich, których pokrzywdził los.