- Muszę się procesować, muszę mieć siłę. To było haniebne i ohydne, inne media zachowały się taktownie, nie chciały pogłębiać mojego cierpienia - mówił były premier Leszek Miller w programie "Tłit" Wp.pl, komentując kontrowersyjną okładkę "Faktu" po śmierci jego syna. - Największy ból był, gdy to się działo. Ta skandaliczna publikacja miała miejsce w dniu pogrzebu. Gdy kładliśmy prochy naszego syna do grobu, w całej Polsce kolportowano tę gazetę. Całe szczęście, że dowiedziałem się po fakcie. Gdybym wiedział przed ceremonią, zachowałbym się bardziej gwałtownie. To, co zrobił "Fakt", jest nie do porównania z niczym innym.
Leszek Miller przekonywał, że wniosek jest już gotowy i dziś, najpóźniej jutro zostanie złożony. - Z przedstawicielami wydawnictwa i samego dziennika spotkamy się w sądzie - podkreślił.
- Nieprawdą jest, że czas leczy rany. Czas co najwyżej przyzwyczaja do ran. Albo jakoś powoduje proces adaptacyjny, żeby sytuacja była znośniejsza - mówił.
Były premier przekonywał, że nie zamierza ustosunkowywać się do kolejnych wersji wydarzeń, jakie pojawiały się w mediach po śmierci jego syna. Niezależnie od tego, jak bardzo sensacyjne by były. - Moje uczestniczenie w takich polemikach jest wykluczone - uciął.