Stefan W. skarży się przy tym na złe traktowanie w więzieniu ("źle znosi zaostrzony rygor i stara się o przeniesienie do zwykłej celi"). Przekonuje też, że został wrobiony, tak wynika z korespondencji, do której dotarł "Super Express".
Dlatego teraz zapowiada walkę o wielomilionowe odszkodowanie. "Jako sprawców podejrzany wymienia… sąd, prokuraturę i Służbę Więzienną. Dlaczego? Te miały zawiązać spisek i wcześniej skazać go za napady z bronią w ręku, choć we własnym mniemaniu W. był niewinny. W trakcie poprzedniej odsiadki – wyszedł z więzienia w grudniu 2018 r. - miał zachorować psychicznie i w efekcie, jak sam określa, stać się >wariatem”<", podaje "Super Express".
13 stycznia 2019 r. podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 27-letni Stefan W. zadał prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi ciosy nożem na scenie podczas finału WOŚP. Samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku - zmarł tam 14 stycznia. Miał 53 lata, prezydentem miasta był od 20 lat.
Stefan W. został zatrzymany tuż po ataku na samorządowca. Postawiono mu zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten jest zagrożony karą co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocia. Stefan W. nie przyznał się do jego popełnienia. W chwili zdarzenia był trzeźwy, nie był także pod wpływem środków odurzających ani leków.
Śledztwo ws. zabójstwa prezydenta Gdańska prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. W listopadzie prokuratura informowała, że miesiąc wcześniej otrzymała opinię sądowo-psychiatryczną dotyczącą Stefana W., poprzedzoną obserwacją mężczyzny. Śledczy uznali, że wymaga ona uzupełnienia. Według prokuratora, biegli bowiem nie odnieśli się do wszystkich kwestii, mających znaczenie dla oceny poczytalności podejrzanego w chwili popełnienia zarzuconego mu czynu.