Reporterzy DZIENNIKA odwiedzili kilkanaście centrów handlowych w całej Polsce. Wyglądają tak, jakby niedawno nie było świąt i robionych z ich okazji dużych zakupów. Tysiące ludzi z błędnym wzrokiem biega od sklepu do sklepu w poszukiwaniu okazji. A tych nie brakuje. Zwłaszcza w sklepach odzieżowych i magazynach ze sprzętem elektronicznym.
Trzeba jednak uważać. Może się zdarzyć, że wśród setek rzeczywiście przecenionych produktów trafią się i takie, które przed rozpoczęciem sezonu obniżkowego kosztowały mniej niż teraz. O tym, że to dość częsta praktyka stosowana przez handlowców przekonuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. "Trzeba też sprawdzić, czy cena podana przy towarze na półce zgadza się z kwotą nabitą w kasie" - mówi Konrad Gruner z zespołu prasowego UOKIK. Sugeruje również, by w przypadku kupna np. telewizora, przecenionego o 600 zł, ale ciągle kosztującego około 3 tys. zł, dokładnie przyjrzeć się warunkom kredytu. "Raty <zero procent> wcale nie oznaczają, że kredyt nic nie kosztuje" - tłumaczy.
Mimo że skala posezonowych rabatów i szaleństwa zakupów w Polsce wypada blado na tle obrotów osiąganych np. w USA, wyprzedaż może okazać się niebezpieczna. "Masowe wyprzedaże wywołują bardzo silne emocje, które wywołują zachowania impulsywne, często poza naszą kontrolą" - mówi prof. Andrzej Falkowski, psycholog marketingu w warszawskiej Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. "Produkt, który chcemy kupić, schodzi na dalszy plan. Główną przesłanką zachowania jest po prostu chęć posiadania".