Spadek jest znaczący - o blisko 10 procent. W zeszłym roku w brytyjskich urzędach pracy zarejestrowało się 147 tysięcy Polaków. Rok wcześniej - przeszło 162 tysiące. Od maja 2004 roku na taki krok łącznie zdecydowało się 508 tysięcy Polaków. Ilu wciąż pracuje na Wyspach, nie wiadomo. Władze nie monitorują tych, którzy rezygnują z zarobku w Wielkiej Brytanii. Zdaniem naszej ambasady w Londynie, od kilku miesięcy liczba polskich imigrantów maleje - DZIENNIK pisał o tym w wydaniu z 18 lutego br.

Reklama

Dane brytyjskich urzędów potwierdzają ten trend. Aż 59 procent imigrantów, którzy wystąpili o prawo do pracy, deklarowało bowiem w zeszłym roku, że nie chce zostać na Wyspach dłużej niż trzy miesiące. Tylko co 12. zapowiadał, że w Wielkiej Brytanii zamierza żyć dłużej niż dwa lata. Dlaczego wyjazdy do Zjednoczonego Królestwa przestają być modne? Brytyjscy eksperci nie mają wątpliwości: to wynik gwałtownego spadku kursu funta w stosunku do złotego, rosnących zarobków w naszym kraju i spadku bezrobocia.

Dane londyńskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wskazują więc, że wyjazd do pracy na Wyspy to bardziej młodzieńcza przygoda niż recepta na całe życie. Aż 82 proc. wyjeżdżających ma bowiem mniej niż 34 lata. Nawet nie co dziesiąty wyjechał tam z dziećmi lub inną osobą na utrzymania. Gdy przychodzi do założenia rodziny, zakupu domu lub szukania ciekawszego zajęcia, a nie jedynie życia na bieżąco, wielu Polaków dochodzi do wniosku, że perspektywy w ojczyźnie są lepsze niż w Wielkiej Brytanii. "Mogłem znaleźć w Londynie jedynie pracę za minimalną pensję, a z takimi zarobkami trudno jest tam żyć. W końcu zostałem portierem na recepcji, ale po sześciu miesiącach wróciłem. W Krakowie pracuję jako przewodnik. Jakość życia jest tu o wiele lepsza" - mówi dziennikowi "The Independent” Maciej Imiolczyk, 23-letni absolwent studiów biznesowych.

Jego doświadczenie jest typowe. Aż 3/4 Polaków pracujących w Anglii zarabia pensję minimalną lub niewiele wyższą, czyli 20 - 30 zł na godzinę. Jeśli uwzględnić znacznie wyższe ceny w Wielkiej Brytanii niż w Polsce, to odpowiednik 2 - 3 tys. zł brutto miesięcznie w naszym kraju. Czyli tyle, ile wynosi średni zarobek w Polsce.

Wśród dziesięciu zawodów najczęściej wykonywanych przez naszych rodaków w Anglii nie ma żadnego, który wykraczałby poza proste prace fizyczne. Polacy to: robotnicy na taśmie, pakowacze, pomywacze, sprzątacze, robotnicy rolni, kelnerzy, sprzedawcy, pokojówki, robotnicy budowlani i sprzedawcy. Nie mogąc podołać wyśrubowanym cenom w Londynie, wielu Polaków decyduje się też na przeniesienie na brytyjską prowincję. Po raz pierwszy więcej z nich podjęło w zeszłym roku pracę we wschodniej i środkowej Anglii niż w stolicy - wynika z raportu Home Office.

Angielscy eksperci nie mają złudzeń. "Emigracji z Polski nie uda się już utrzymać na poziomie, który mieliśmy od poszerzenia Unii" - mówi Danny Sriskandarajah z Institute for Public Policy Research. Ale to nie jest dobra wiadomość dla tamtejszych przedsiębiorców. "Pracodawcy powtarzają mi, że wolą zatrudnić pracowników z Europy Środkowej, bo ich etyka pracy jest o wiele wyższa niż Brytyjczyków. Masowa imigracja od 2004 roku była kluczowym motorem sukcesu brytyjskiej gospodarki" - uważa z kolei dyrektor generalny Brytyjskiej Izby Handlu David Frost.

Dlatego wczoraj nagłówki angielskich gazet były raczej pesymistyczne: "Fala migracji polskich pracowników załamuje się” - donosił "The Independent”, "Mniej pracowników z nowych państw Unii Europejskiej” - potwierdzał "Financial Times”.

Pustki po Polakach nie wypełnią przyjezdni z innych krajów Europy Środkowej, które przystąpiły do Unii. Od 2004 roku pracę na Wyspach podjęło zaledwie 78 tys. Słowaków, 73 tys. Litwinów i 37 tys. Łotyszów.