Ratownicy, przez kilkanaście godzin, bezowocnie, przeszukiwali wody północnej części cieśniny Sund, gdzie mógł wypaść za burtę 49-letni polski marynarz.
"To był spory rejon morza. Ale nikt nie wiedział dokładnie, w którym miejscu marynarz wypadł ze statku" - mówią ratownicy.
Gdy załoga norweskiego statku "Linda" zorientowała się, że Polaka nie ma na pokładzie, natychmiast wszczęła alarm.
"Szukaliśmy marynarza od soboty. Nie mógł przeżyć w tak zimnej wodzie, więc po kilkunastu godzinach, przerwaliśmy akcję ratunkową" - tłumaczą ratownicy.