Nie działał system ILS naprowadzający samoloty na pas startowy. Pilot kierował się komunikatami, jakie słyszał w radiu. Przy drugim podejściu postanowił wylądować sam. Nie powinien na to dać zgody pracownik lotniska w Mirosławcu. Pilot jednak nawrócił i - prawdopodobnie patrząc przez okno w kabinie, a nie na zegary - zaczął podchodzić do pasa. Ponieważ pogoda była fatalna, źle ocenił wysokość. Próbował jeszcze poderwać maszynę, ale było już za późno. CASA runęła na las, kilkaset metrów od lotniska.

Reklama

Raport potwierdzia wcześniejsze ustalenia ekspertów, którzy twierdzili, że piloci wykonywali niebezpieczne manewry przy lądowaniu. Jak pisał DZIENNIK, przy pierwszym podejściu nie widać było lotniska, pilot ciasno zawrócił, by ustawić maszynę wzdłuż pasa. A takie manewry na niskiej wysokości są bardzo niebezpieczne. Skrzydła samolotu łatwo mogą stracić siłę nośną.

Ale końcowy raport ekspertów na temat katastrofy CASY winą za śmierć 20 lotników obarcza nie tylko pilotów. TVN24 podaje, że także obsługa naziemna lotniska oraz dowództwo złamali prawie wszystkie procedury.