Drzyzga zaprosiła do programu trzech pedofili skazanych za zgwałcenie i molestowanie kilkunastoletnich dzieci. Z przebywającymi w więzieniu mężczyznami, którzy zasłonili sobie twarze kominiarkami, łączyła się na żywo ze studia. "To się mogło przydarzyć każdemu" - bronił się jeden z nich.

Reklama

Oprócz przestępców w programie wystąpili rodzice poszkodowanej dziewczynki oraz dorosła już ofiara jednego z uczestników "Rozmów". Pierwsze skargi w sprawie programu wpłynęły do KRRiT już kilkanaście dni po emisji. Widzowie zarzucili TVN-owi propagowanie pedofilii i kreowanie pozytywnego wizerunku przestępców.

Przewodniczący Rady Witold Kołodziejski zażądał wyjaśnień od prezesa stacji Piotra Waltera. Jak napisał "Nasz Dziennik", KRRiT czeka na odpowiedź stacji. Programu i jej autorki broni rzecznik prasowy TVN Karol Smoląg. "To bezpodstawne oskarżenia. W odpowiedzi dla KRRiT wyjaśniamy, że skazani za pedofilię byli na bieżąco recenzowani przez ich ofiary i psychologów zaproszonych do studia. Wszelkie ich próby uchylenia się od winy były komentowane i prostowane. Poza tym ten program pozwolił widzom poznać mechanizmy działania pedofilów i odpowiedzieć na pytanie, czy dobrze chronią swoje dzieci" - mówi Smoląg.

Rzecznik broni Ewy Drzyzgi podkreśla, że była ona inicjatorką akcji społecznej pod hasłem "Zły dotyk", która miała zwrócić uwagę na problem seksualnego wykorzystywania dzieci.

Jednak KRRiT zapowiada, że przyjrzy się również i innym odcinkom "Rozmów w toku". Jak twierdzi Anna Szydłowska- Żurawska, dyrektor departamentu prezydialnego KRRiT, program od dawna budzi kontrowersje. "Widzowie skarżyli się nie tylko na pedofilów w programie, ale chociażby na odcinek, do którego zaproszono prostytutki. Opowiadały, jak łączą swój zawód z codziennymi obowiązkami domowymi. Wielokrotnie apelowaliśmy do nadawcy, żeby tematy, jak i goście, były dostosowane do pory emisji programu. Zarówno Juliusz Braun, Danuta Waniek czy Elżbieta Kruk - byli przewodniczący KRRiT - mieli zastrzeżenia do tego show" - mówi Szydłowska.

Wyniki kontroli będą znane najpewniej w przyszłym tygodniu. Jeśli KRRiT uzna, że TVN złamała prawo, może nałożyć na stację karę finansową sięgającą nawet 500 tys. zł.

Emitowane pięć razy w tygodniu o godz. 15.50 "Rozmowy w toku" to jeden ze sztandarowych programów TVN. Wystartował w 2000 roku i od początku bazował na kontrowersyjnych tematach. Trzy lata temu KRRiT skrytykowała odcinek poświęcony molestowaniu seksualnemu w pracy. Stwierdziła nawet, że audycja naruszyła prawo, bo zawierała "drastyczne opisy oraz szczegółowe relacje dotyczące upokarzających czynności seksualnych". Mimo to Rada nie zdecydowała się wówczas ukarać TVN-u.

Reklama

p

BARBARA SOWA: Widzowie skarżący się do KRRiT zarzucają wam propagowanie pedofilów. Chcieliście wywołać sensację, zapraszając do studia przestępców i namawiając ich do zwierzeń?
IRENEUSZ OPRZĘDEK*: Nie było mowy ani o propagowaniu pedofilii, ani kreowaniu pozytywnego wizerunku samych pedofilów. Ten program powstał na fali gorącej dyskusji o tym, co robić z pedofilami.

Głośno było wtedy o zaostrzeniu kar i kastracji farmakologicznej. My włączyliśmy się w tę społeczną debatę, zwracając uwagę na to, co się stanie, jeśli ci pedofile z powrotem znajdą się na wolności, bo kiedyś to przecież nastąpi. Niektórym pedofilom, którzy brali udział w naszym programie, wyrok kończy się już za kilka miesięcy. Wielu z nich, tak jak jeden z gości, żyje w przeświadczeniu, że każdemu może się to przytrafić, umniejszając swoją winę. Co należałoby z nimi zrobić, kiedy znowu znajdą się wśród nas?

Ale przecież o tym problemie można było rozmawiać bez udziału skazańców.
Tyle że pedofile są przez niektórych z nas traktowani, jako ktoś z innej planety, ktoś jednak trochę odrealniony, o którym czyta się w prasie. Natomiast rodzic, który zobaczy taką osobę na ekranie, łatwiej uświadomi sobie, że pedofil to nie demon z książki, ale np. konserwator pracujący w przedszkolu, do którego chodzi jego dziecko. Rodzic zrozumie, że pedofilem może być każda, z pozoru nawet urocza i niegroźna osoba. Jeśli dodatkowo pozna opisany przez samego mechanizm jego działania, może dodatkowo zastanowić się, czy rzeczywiście w bezpieczeństwie mojego dziecka na co dzień, w różnych miejscach - w przedszkolu, na zajęciach pozaszkolnych, na podwórku - nie ma jakiejś luki. To miało edukacyjne uzasadnienie.

Daliście jednak prawo głosu przestępcom, którzy na antenie m.in. bronili się, że są niewinni - mówiąc, że każdemu może się zdarzyć.
Ale my się na to przygotowaliśmy. Wiedzieliśmy, że wielu z nich nawet jeśli przyznaje się do winy, to będzie starało się ją pomniejszyć i na różne sposoby usprawiedliwić. Do programu zostały jednak zaproszone osoby przez nich skrzywdzone lub ich rodziny, które razem z ekspertem - psychologiem - komentowały i nierzadko kontrowały każdą wypowiedź pedofilów.

Pedofile nie mieli szans, żeby się wybielić.

*Ireneusz Oprzędek jest producentem "Rozmów w toku"