"Nie dało się wejść nawet do poczekalni, tak była zatłoczona" - relację jednego z chorych przytacza gazeta.pl. Podobna sytuacja ma miejsce we wszystkich białostockich przychodniach.

"O ile zazwyczaj przyjmujemy około 130 osób, tak dziś mamy już 200" - mówi pracownik Poradni Lekarzy Rodzinnych przy ul. Pogodnej.

Reklama

Początek zimy to tradycyjnie okres wzmożonej liczby zachorowań na grypę i infekcje grypopodobne. Kolejki w przychodniach są długie, bo pacjenci, którzy zachorowali w święta, teraz chcą dostać się do lekarzy. Na świątecznych dyżurach w Białymstoku czuwało tylko... dwóch lekarzy.

>>>Grypa szaleje. Zaraziło się sto tysięcy osób