Czas, jaki piloci mogą spędzić w powietrzu, ograniczono aż o 75 proc. w stosunku do ubiegłego roku. "W tym roku latałem dwie godziny, kolega trzy. W sumie wychodzi, że tygodniowo możemy latać 20 minut. To jest dramat" - ocenia jeden z pilotów.

Reklama

>>>Polscy piloci nie zgłaszają wypadków

Cięcia dotknęły także pilotów śmigłowców ratowniczych dyżurujących całą dobę w systemie ratownictwa morskiego. Oszczędności ominęły wyłącznie tych latających na F-16. Rozkaz w tej sprawie przyszedł z MON. "Według moich informacji Siły Powietrzne dostały 22 tys. ton paliwa do samolotów, a powinny otrzymać 52,2 tys." - mówi Tomasz Hypki, ekspert ds. lotnictwa.

W lutym tego roku ustne polecenia w tej sprawie wydał dowódcom eskadr stacjonujących w Darłowie, Siemirowicach i Gdyni szef Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Nakazał ograniczyć liczbę godzin w powietrzu aż o połowę w stosunku do tegorocznych planów, które i tak są o połowę mniejsze niż w roku 2008.

>>>Prokuratura sprawdzi lądowania na Okęciu

Kapitan Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej, w której służy 100 pilotów, nie chce komentować tych informacji. "Wykonujemy polecenie przełożonych" - powtarza tylko. Piloci mówią jednak chętnej. "W Siłach Powietrznych też mają ograniczać nalot. Różnica polega na tym, że u nich piloci F-16 mają w planie 160 godzin, piloci Su-22 120 godzin. Tam, jak się trochę ograniczy nalot, nic wielkiego się nie stanie. A u nas jak się przycina z 20 do 10 godzin rocznie, to pozostaje nam tylko siedzenie i teoretyczne przygotowywanie się do latania" - mówią.

Oszczędności dotknęły także pilotów helikopterów bojowych. "Liczby godzin, które piloci spędzą za sterami śmigłowców, zostały jednoznacznie określone. W przypadku pilotów śmigłowców Mi-24 będzie to minimum 20 godzin" - przyznaje ppłk Sławomir Lewandowski, rzecznik dowódcy Wojsk Lądowych.

Dodaje, że śmigłowce są intensywnie wykorzystywane w misjach poza granicami kraju, podlegają okresowym naprawom i modernizacjom. "To zmniejsza liczbę maszyn, które mogą być wykorzystywane w codziennej eksploatacji" - mówi ppłk Lewandowski. Zaznacza jednak, że zmiany w programie szkolenia pilotów nie mogą spowodować obniżenia poziomu ich wyszkolenia.

Reklama

Piloci uważają, że mniejsza liczba lotów będzie jednak miała wpływ na wyszkolenie. "Najważniejszy w lotnictwie jest ciągły trening" - mówi jeden z nich. "Niestety z książek nie podtrzymamy nawyków. Pozabijamy się" - dodaje inny. Zgadza się z tym Tomasz Hypki: "Oczywiście, pilot, który nie lata, traci nawyki i się uwstecznia. Polskie lotnictwo czeka kompletna zapaść" - prognozuje. Brak latania uderzy także żołnierzy po kieszeni. Dla pilotów oznacza bowiem mniejsze pensje.

Robert Rochowicz, rzecznik MON, twierdzi, że nie ma powodów do obaw. "Przyznane obecnie limity paliwowe nie są ostateczne. W ciągu roku możliwe są korekty, czego przykładem niech będą już przyznane dodatkowe limity dla kilku jednostek lotniczych. Rzeczywisty nalot można próbować szacować dopiero pod koniec każdego roku kalendarzowego, dlatego formułowanie w marcu kategorycznych stwierdzeń, że polskie lotnictwo czeka zapaść, jest absolutnie nieuzasadnione" - zapewnia.