"Jak ja k...wa rapowałem, to ty żeś nawet nie wiedział, jak się k...wa wysr...!" - krzyczał 12 września ze sceny w Zielonej Górze wściekły Peja do fana, który pokazał mu środkowy palec. Chwilę później na chłopaka ruszył tłum i dotkliwie go pobił.
>>>Peja kazał zlinczować fana na koncercie
Poturbowany młody mężczyzna jest na zwolnieniu lekarskim. Jego ojciec złożył doniesienie o pobiciu - dowiedziało się Radio ZET. Policja wszczęła już postępowanie. Jeśli okaże się, że Peja - czyli Ryszard Andrzejewski - nawoływał do przestępstwa, może pójść za kraty na trzy lata.
"Dostaliśmy zawiadomienie wczoraj wieczorem. Zabezpieczamy nagrania z koncertu, w tym także film z monitoringu" - wyjaśnia w TVN24 Małgorzata Stanisławska z zielonogórskiej policji.
>>> Tu zobaczysz amatorskie wideo z koncertu. Uwaga! Drastyczne sceny!
Dowody w tej sprawie są bardzo mocne. Na amatorskim nagraniu z koncertu widać pyskówkę, jaka wywiązała się między muzykiem a prowokującym go fanem. Gdy tłum zaczął okładać chłopaka pięściami, Peja rzucił do mikrofonu: "Tak kończą frajerzy!".
"Wszystko na mój koszt" - dodał też, nie próbując nawet opanować bójki pod sceną.
To nie pierwszy raz, kiedy Andrzejewski ma kłopoty z prawem. Sześć lat temu trafił przed oblicze sądu za za pobicie innego muzyka butelką i krzesłem. Został uniewinniony.