Jak powiedział uczestniczący w posiedzeniu prezes Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) Piotr Litwa, zespół ma za zadanie analizować sytuację pod ziemią, aby móc podejmować decyzje dotyczące dalszych działań. Chodzi o zdecydowanie czy rejon, w którym doszło do katastrofy odizolować od reszty kopalni tamami, a jeśli tak to w jaki sposób oraz w jaki sposób prowadzić tam akcję, by była bezpieczna.

Reklama

Zespół ma materiały związane z monitoringiem atmosfery kopalnianej, która jest analizowana na bieżąco. Niezależnie od wskazań przyrządów w kopalni, próby powietrza są kierowane do Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, gdzie są badane jeszcze bardziej szczegółowo.

>>>Tragedię w kopalni zbada prokurator

Jak powiedział Litwa, wyniki są nieco inne niż przy innych tego typu zdarzeniach. "Atmosfera kopalniana zaczęła się oczyszczać, czyli wróciła do stanu sprzed zdarzenia, co mogłoby świadczyć o tym, że została wypalona jakaś określona objętość metanu i być może, że to zagrożenia ustało, ale takiej pewności nie mamy" - wyjaśnił Litwa.

Reklama

W podziemnych wyrobiskach są obecnie wyłącznie ratownicy górniczy, którzy czuwają nad bezpieczeństwem rejonu. Największym zagrożeniem jest utrzymująca się na dole wysoka temperatura.

>>>12 ludzi nie żyje przez oszustwo kopalni?

Prezes WUG podkreślił, że na razie jest zdecydowanie za wcześnie, by powiedzieć cokolwiek na temat przyczyn katastrofy. Będzie to wyjaśniała - niezależnie od kopalnianego zespołu - powołana przez prezesa WUG komisja. Pierwsze posiedzenie odbędzie się prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.

Reklama

"Chcemy jak najszybciej wyjaśnić przyczyny, ale chcemy też jak najbardziej szczegółowo podejść do materiału, aby sprawdzić każdą rzecz, która mogła mieć wpływ na zaistnienie zdarzenia" - zaznaczył Litwa.

Dopiero po zakończeniu akcji ratowniczej i ewentualnym wybudowaniu tam izolacyjnych możliwa będzie wizja lokalna w wyrobiskach. Później być może ściana zostanie ponownie otwarta.

Litwa potwierdził informację, że wśród poszkodowanych są ratownicy górniczy. Nie był w stanie podać dokładnej liczby. "Żadną nowością nie jest to, że zastęp ratowniczy jest w jakimś rejonie i wykonuje tzw. prace profilaktyczne w ramach zwalczania zagrożeń. Natomiast należałoby ocenić poziom tego zagrożenia - czy był on taki, żeby wykonywać jeszcze prace profilaktyczne, czy już taki, żeby prowadzić akcję ratowniczą" - powiedział i dodał, że jest zbyt wcześnie, by odpowiedzieć na to pytanie.

Litwa powtórzył, że przyczyny zapalenia się metanu mogą być bardzo różne, np. tzw. pożar endogeniczny lub iskry powstałe przy urabianiu skał.