Aktor Tomasz Stockinger przeprosił za pijacki eksces. Pokajał się na łamach "Faktu" za to, że jadąc pijany autem skrzywdził kobietę w innym samochodzie. Swoje zachowanie nazwał "głupotą". "Jest mi niepomiernie wstyd" - wyznał, a swoją ucieczkę z miejsca wypadku określił "niekontrolowanym impulsem".

Mimo że Stockingerowi zapewne postawiony zostanie zarzut spowodowania wypadku pod wpływem alkoholu, aktor nie kryje swego wizerunku. Poproszony o komentarz bulwarówki, udzielił go.

"Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Dlatego chciałbym przeprosić wszystkich, którzy ucierpieli z powodu tego incydentu” - powiedział w rozmowie z "Faktem”.

"Ostatnio nie czuję się najlepiej, jestem mocno przepracowany. Dlatego zadziałały tu wszystkie elementy: stres, nieodpowiedzialność i zwykła głupota” - dodał aktor, znany z serialu "Klan” jako doktor Lubicz.

Stockinger twierdzi, że dzień przed wypadkliem miał spotkanie z przyjaciółmi. Musiało być suto zakrapiane alkoholem, skoro po schwytaniu go w jego organizmie było 2,3 promila. Tak czy inaczej aktor nawarzył sobie piwa, bo jadąc na podwójnym gazie uderzył w tył innego samochodu. Kierująca nim kobieta trafiła do szpitala. Tymczasem aktor pojechał dalej.

"To był niekontrolowany impuls. Nie powinienem był się tak zachować” - mówi Stockinger. Na szczęście wypadek widział jeden z mieszkańców i szybko zadzwonił na policję. Mundurowi ustawili się na granicy Góry Kalwarii. W końcu dostrzegli zbliżającego się bardzo powoli seata Stockingera. Przejechanie 12 kilometrów zajęło gwiazdorowi "Klanu” aż pół godziny - pisze "Fakt”.

>>>Więcej na eFakt











Reklama