Inwestorzy nie mają ochoty na wielkie akcje przed świętami ani na początku roku. Nie w głowie im spektakularny handel walutami, gdy za pasem Wigilia i sylwester. Poza tym księgowi w wielkich firmach spekulujących na rynkach finansowych zabrali się do rocznych bilansów, nikt nie chce psuć im pracy w papierach.
Inwestor chce już odpoczywać. To dobra wiadomość dla złotego. Jeżeli klimat w Europie będzie senny, nasza waluta może nawet wzrosnąć, bo inwestorzy będą bardziej skłonni uwierzyć w dobre perspektywy polskiej gospodarki, a mniejszą uwagę zwrócą na zagrożenia.
Spokój inwestorów to także dobra wiadomość dla budżetu, który w końcówce roku będzie liczył swoje długi. Jeżeli nie zdarzy się nic niespodziewanego, bilans nie powinien być zły. Próg ostrożnościowy, po przekroczeniu którego rosną podatki i zaczynają się cięcia, raczej nie powinien zostać przekroczony.
Chyba że coś się wydarzy. Rynki funkcjonują w stanie podwyższonej gotowości, bardziej niż na zyski uważają na to, by za dużo nie stracić. W takiej atmosferze komuś mogą puścić nerwy. Wystarczy, że któryś z polityków powie o słowo za dużo. Tak jak Angela Merkel, która kilka tygodni temu postraszyła inwestorów Irlandią. Wystarczyło kilka słów wypowiedzianych nie w porę, by strefa euro straciła głowę.
Reklama
Zagrożeń jest bez liku – Portugalia, Hiszpania, być może Belgia. Rynki chciałyby o nich zapomnieć przynajmniej na kilka tygodni. Wygląda na to, że politycy również. Wotum zaufania przegłosowane w tym tygodniu dla gabinetu Silvia Berlusconiego to ewidentnie chęć zamaskowania kłopotów. Trudno sobie wyobrazić, co by się stało w kraju wymienianym tuż po Hiszpanii na liście zagrożonych poważnymi kłopotami. I nie wiadomo, jak na zmianę gabinetu zareagowałyby rynki finansowe. Strefie euro na pewno nic nie jest teraz bardziej potrzebne niż stabilizacja.
Reklama
Jeżeli jej zabraknie, nawet sylwester będzie dla złotego gorący.