Prokuratura, po trwającym zaledwie niecały miesiąc śledztwie, nie miała wątpliwości. "W sprawie zawiadomienia pani Danuty Hojarskiej Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście Północ wydała postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia" - zapewnia prokurator rejonowy Agnieszka Muł.

Reklama

Tym samym potwierdziło się, że Hojarska kłamie - pisze "Fakt". Posłanka powinna teraz odpowiedzieć za spektakl, jaki zorganizowała w Sejmie. "Na konferencji prasowej Hojarska łgała jak z nut, pokazywała siniaki i twierdziła, że dziennikarz <Faktu> na nią napadł" - oburza się "Fakt".

"Pod nadzorem prokuratury nadal prowadzone jest postępowanie przygotowawcze w sprawie zawiadomienia dziennikarza <Faktu>, który twierdzi, że Hojarska go napadła" - mówi prokurator Muł.

"Hojarska powinna trafić na ławę oskarżonych za to, że kłamała, a jej towarzysze zniszczyli aparat naszej reporterce i napadli na dziennikarza naszej gazety" - pisze "Fakt".

Tak brutalnie politycy Samoobrony zachowywali się po urodzinach Andrzeja Leppera. Hojarska wybrała się do jednego z ogródków piwnych wraz ze swoimi kolegami. Fotoreporterka "Faktu" robiła zdjęcia.

Reklama

Kiedy dziennikarze "Faktu" ruszyli w stronę ulicy Nowy Świat, usłyszeli, że ktoś za nimi biegnie. "Nasz dziennikarz Piotr Mieśnik kilkakrotnie został uderzony w czoło" - pisze "Fakt".

Napastnikiem okazał się Stanisław Serwin, bliski współpracownik Hojarskiej. "Natomiast fotoreporterce wyrwali aparat. Po chwili pojawiła się posłanka, która krzyczała, by zostawić ją w spokoju, a nikt jej nawet nie ruszył palcem" - opisuje "Fakt".

Niestety, po tym zdarzeniu po stronie Hojarskiej stanął marszałek Sejmu Ludwik Dorn, który zabronił naszemu dziennikarzowi wstępu do Sejmu. Oby teraz miał odwagę przyznać się do błędu.