Psycholodzy w łódzkim ośrodku egzaminowania kierowców do tej pory jedynie rozmawiali z uczestnikami kursów, pocieszali, próbowali odstresować. Teraz wsiadają z nimi do samochodów podczas sprawdzianu. "Robimy tak za ich zgodą. Przy okazji obserwujemy zachowanie egzaminatora" - opisuje Agata Popławska, psycholog pracujący w WORD w Łodzi.

Reklama

To pomysł dyrektora łódzkiego ośrodka. W zamyśle chodzi o to, żeby egzamin na prawo jazdy przebiegał w jak najmniejszym stresie. Psycholog ma wyłapać, czy egzaminator nie denerwuje nadmiernie kursanta. Jeśli oceni, że właśnie tak jest, to nerwowy egzaminator będzie musiał udać się na przymusowy urlop.

Łódzkie rozwiązanie budzi duże kontrowersje wśród dyrektorów innych ośrodków ruchu drogowego w kraju. Wątpią, czy pomysł jest zgodny z prawem. Przepisy jasno określają, kto może wsiąść do auta podczas egzaminu. To kursant, egzaminator i ewentualnie dyrektor ośrodka oraz instruktor. O psychologach nie ma ani słowa.

"Po to w samochodach zainstalowane są kamery, żeby kontrolować pracę egzaminatorów. Nie widzę możliwości, żeby psycholodzy także u nas jeździli podczas sprawdzianu" - mówi Mariusz Prasek, dyrektor ośrodka w Poznaniu. "Gdyby obecność psychologa okazała się bezprawna, egzamin trzeba byłoby unieważnić" - ocenia Jan Kida, szef ośrodka w Rzeszowie.

Reklama

Ale Tomasz Kacprzak, wicedyrektor łódzkiego WORD uspokaja. "Wszystko jest zgodne z prawem. Psycholodzy mają upoważnienie od dyrektora" -mówi. Łódzki pomysł najbardziej wzburza samych egzaminatorów. "Po całym dniu pracy mam jeszcze znosić uwagi kogoś, kto się nie zna na przeprowadzaniu egzaminów. Bezsens. Dyrekcja po prostu chce patrzeć nam na ręce" - mówi jeden z nich, który prosi o zachowanie anonimowości.

A sami kandydaci na kierowców? "Jeśli na pierwszym egzaminie powinie mi się noga, to przy powtórce skorzystam z pomocy psychologa. To da mi pewność, że egzaminator będzie trzymał swoje nerwy na wodzy, bo obserwuje go psycholog" - mówi Kamil Tomaszewski z Łodzi, który wkrótce kończy kurs prawa jazdy.