Na lotnisku stanęła polowa kaplica. Nad żałobnikami krążyły trzy maszyny, lecąc w szyku. W ten sposób członkowie grupy "Żelazny" oddali hołd zmarłym pilotom.

"Bólu, jaki pozostał po stracie Lecha i Piotra, nikt nie jest w stanie ująć w słowa. Nie ma potrzeby tego bólu minimalizować. Trzeba go przeżyć. Podzielamy ten ból i to cierpienie" - mówił podczas mszy świętej proboszcz zielonogórskiej parafii Najświętszego Zbawiciela, ks. Zbigniew Stekiel.

Reklama

62-letni Lech Marchelewski i 25-letni Piotr Banachowicz zginęli, kiedy podczas Air Show ich dwa z sześciu samolotów grupy "Żelazny" miały minąć się w powietrzu w bardzo bliskiej odległości. Ta figura akrobatyczna nazywa się rozetą. Manewr się nie udał i samoloty zderzyły się. Każdy z nich leciał z prędkością 300 km/godz.

Jedna z maszyn dosłownie rozpadła się na oczach tysięcy widzów. Wraki samolotów spadły na skraj lotniska, tam znaleziono również ciała obu pilotów. Dla Lecha Marchelewskiego występ na Air Show miał być jego pożegnaniem ze "skrzydłami".

Grupa Akrobacyjna "Żelazny" powstała w 2000 roku. W opinii lotników to jedna z najlepszych lotniczych grup akrobatycznych w kraju. Przyczyny tragicznego zdarzenia bada prokuratura i Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.

Reklama