Edmund Klich w rozmowie z TVN24 stwierdził, że nie było mowy o jakiejkowiek pomocy ze strony polskiej administracji. Według niego w Rosji panował wielki bałagan, a jego ludzie musieli pracować na własny koszt. - czytamy w portalu tvn24.pl
"Nie mieliśmy żadnego wsparcia. Na moją prośbę do ministra Bogdana Klicha, że nie mam jeszcze tłumacza, dostałem odpowiedź: <to co pan robi tam od trzech dni. To pan powinien go sobie załatwić>. Dalej pan minister Klich powołując się na swoje rozporządzenie zmuszał mnie wprost do współpracy z polską prokuraturą. Kiedy mówiłem: panie ministrze, ja nie mogę współpracować z prokuraturą bo strona rosyjska ma do mnie pretensje, odpowiadał: <ja tego nie przyjmuję do wiadomości> - opowiada Edmund Klich.
Grzmi on na polski rząd za to, jaką strategię wobec strony rosyjskiej przyjęła nasza administracja. Klich uważa, że jesteśmy wobec nich w roli petenta."Zasady są jasne. Projekt raportu (o przyczynach katastrofy) przygotowuje strona rosyjska, a my mamy 60 dni na odpowiedź i to wszystko. Oni mogą te nasze uwagi uznać, albo nie" - mówi Edmund Klich.
"Ja wiem jaki jest tego wszystkiego cel i kto robi larum. Ludzie, którzy są odpowiedzialni za tę katastrofę chcą zwalić wszystko na pilotów. A oni są tymi, którzy na końcu łańcucha zbierają błędy wszystkich. Błąd tkwi bowiem w systemie. Lotnictwo państwowe jest w permanentnym kryzysie" - ocenił szef PKBWL.