Czy zaproszenie Donalda Tuska przez Władimira Putina do Katynia, w siedemdziesiątą rocznicę mordu polskich oficerów, może się okazać początkiem przełomu w naszych stosunkach z Rosją?

Reklama

Takie nadzieje zdają się żywić niektórzy komentatorzy, bowiem zaproszenie ze strony Putina – szczególnie w kontekście niedawnego zignorowania przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa uroczystości z okazji wyzwolenia przez Armię Czerwoną obozu zagłady w Auschwitz – rzeczywiście było zaskakujące. Warto jednak przypomnieć, że podobnego przełomu spodziewano się przy okazji ubiegłorocznej wizyty Putina, związanej z obchodami wybuchu II wojny światowej.

Rosyjski premier obiecał wówczas m.in. szerszy dostęp do rosyjskich archiwów, co można było odczytać jako zapowiedź udostępnienia stronie polskiej pełnej dokumentacji śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej. Od tamtej chwili minęło ponad pięć miesięcy i nic takiego nie nastąpiło. Wypada mieć nadzieję, że stanie się to możliwe przy okazji uroczystości katyńskich.

Wykład o Stalinie

Czy Putin zdecyduje się w swoim wystąpieniu przeprosić naród polski za zbrodnię katyńską? Osobiście wątpię. Jeszcze mniej prawdopodobne wydaje mi się określenie jej mianem ludobójstwa. Możemy się raczej spodziewać wykładu historii, utrzymanego w stylu jaki mogliśmy usłyszeć we wrześniu ubiegłego roku.

Reklama

Będzie zatem mowa o Stalinie i bilansie jego rządów, w trakcie których dochodziło wprawdzie do zbrodni, ale Związek Radziecki osiągnął apogeum swojej potęgi. A rozpad tego ostatniego, uważany w Polsce za najszczęśliwsze wydarzenie końca XX wieku, Putin uznał onegdaj za największą geopolityczna katastrofę minionego stulecia. Nie wydaje się by od tego czasu zmienił zdanie, dlatego dowiemy się od niego, że wprawdzie Stalin kazał wymordować naszych oficerów – i zapewne wyrazi z tego powodu ubolewanie – ale później Rosjanie odkupili swe winy wyzwalając Polskę spod okupacji niemieckiej.

Czytaj dalej >>>

Reklama



Zapewne wspomni też, że w Katyniu i innych masowych grobach ofiar Stalina leży znacznie więcej obywateli ZSRR niż polskich.

Zwycięstwo pamięci imperialnej

Putin od lat konsekwentnie kultywuje rosyjską imperialną pamięć o ZSRR i nie posunie się w ocenach historycznych ani o krok dalej, o ile oczywiście nie będzie widział w tym jakichś korzyści. Nic zaś nie wskazuje na to, że Rosjanie – zwłaszcza od chwili, gdy osiągnięto porozumienie w sprawie dostaw gazu do Polski aż do 2037 r. – mają jakieś istotne powody by ustępować w toczonym z nami sporze o przeszłość.

Trzeba dużej dozy naiwności by wierzyć, że dla człowieka uformowanego przez lata służby w KGB, jakąkolwiek wartość mają takie pojęcia jak pojednanie czy wzajemne wyznanie win. Zaproszenie skierowane wobec Tuska należy raczej odbierać zatem nie jako zapowiedź przełomu, ale część misternej gry dyplomatycznej, którą Kreml prowadzi wobec nas na arenie europejskiej. Jej strategicznym celem jest ograniczenie do maksimum wpływu Warszawy na kształtowanie polityki całej UE wobec Rosji. W jej ramach przedstawia się Polaków jako obsesyjnych rusofobów, którzy lekceważą kolejne gesty dobrej woli ze strony Rosji. Jakie? Na przykład takie jak zaproszenie polskiego premiera do Katynia.

Dlatego nie powinniśmy w relacjach z Rosją popadać w żadną z dwóch skrajności. Pierwszą byłoby lekceważenie zaproszenia i formułowanie długiej listy nierealistycznych żądań, drugą zaś uznawanie go za punkt zwrotny i usilne doszukiwanie się w takim czy innym zdaniu Putina rzekomego przełomu w relacjach polsko-rosyjskich. Taki przełom, jeśli kiedyś nastąpi, dokona się najpierw w relacjach gospodarczych i będzie związany z uzyskaniem przez Rzeczpospolitą pełnej suwerenności energetycznej, w czym priorytetowe znaczenie ma ślimacząca się niestety budowa gazoportu w Świnoujściu. Dopiero później, gdy jakiś kolejny władca Kremla uzna, że Polska w dającej się przewidzieć przyszłości nie wróci już do rosyjskiej strefy wpływów, dojdzie być może do wniosku, że w relacjach z Warszawą potrzebny jest symboliczny przełom. Także w sprawie Katynia.

Czytaj dalej >>>



Na razie pozostaje nam zaś spokojne i cierpliwe podtrzymywanie naszych postulatów, budowanie fundamentów społeczeństwa obywatelskiego w krajach na wschód od Bugu (istotne znaczenie będzie tu miał sukces lub porażka Partnerstwa Wschodniego), a nade wszystko dążenie do wypracowania wspólnej polityki energetycznej w ramach UW, uwzględniającej nasze narodowe interesy.

Świadoma ignorancja

Jest jeszcze jeden istotny aspekt zaproszenia Tuska do Katynia, związany ze zignorowaniem w ten sposób prezydenta Kaczyńskiego. Od strony dyplomatycznej wszystko jest oczywiście w porządku: premier zaprosił premiera. Jednak intencja Kremla była oczywista, choć decyzja Tuska o rezygnacji z kandydowania na prezydenta nieco osłabiła jej wymowę.

Pokazanie się polskiego premiera u boku faktycznego przywódcy Rosji, podczas uroczystości katyńskich, mogłoby wzmocnić jego wyborcze szanse. Ten aspekt na szczęście jest już nieaktualny. Co nie znaczy, że cała ta sprawa nie będzie miała dalszego ciągu, z uwagi na zapowiedź Lecha Kaczyńskiego, że również – mimo braku oficjalnego zaproszenia – zamierza się pojawić w Katyniu.

Wciąż jeszcze jest dość czasu, by ten delikatny problem jakoś dyplomatycznie załatwić. Byłoby bowiem prawdziwym skandalem, gdyby pamięć o dramatycznym losie tysięcy polskich oficerów została zdominowana przez polityczną rozgrywkę o prezydenturę.

p

Autor jest politologiem i historykiem, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego