W rocznicę wojny gruzińsko-rosyjskiej głos zabrali pokonani i zwycięzcy. Micheil Saakaszwili rozdawał ordery artylerzystom i zapewniał, że armia Gruzji będzie umacniana. Słowa te nie mają żadnego znaczenia. Gruzińskie wojska pokazały, na co je stać, w sierpniu zeszłego roku. Saakaszwili wobec potęgi wojskowej Rosji był zupełnie bezbronny.

Reklama

Dlatego ciekawsze było to, co mówiono po drugiej stronie Kaukazu. Władimir Putin oznajmił, że przywódca Gruzji jest zdolny do wszystkiego – nawet do nowego ataku na Osetię Południową – ale „tym razem nie pójdzie mu tak łatwo”. Tak jakby zeszłym razem było łatwo.

Dmitrij Miedwiediew rocznicę świętował we Władykaukazie. Spacerował po ulicach, fotografował się z dziećmi i zapewniał, że Rosja Osetii Południowej nigdy nie opuści. Pewnie, że nie opuści – trzyma tam wojska, ładuje pieniądze i kontroluje życie polityczne. Mamy tu przypadek kuriozalny – dwa „niezależne” państwa składające się z rosyjskich obywateli, rosyjskich wojsk i rosyjskich rubli. Powinno się o nim uczyć w szkołach prawa międzynarodowego. W niedzielę Miedwiediew powiedział – kolejny raz w ostatnich dniach – bardzo charakterystyczne zdania: – Decyzja o uznaniu Osetii była trudna, podjąłem ją osobiście! Tak samo jak decyzję o przystąpieniu do wojny!

Czyli on, nie Putin, jest autorem sukcesu! Z powodu tych słów traktuję wycieczkę Miedwiediewa raczej jako wyjazd propagandowy, na użytek wewnętrznej polityki, niż przygotowania do nowego konfliktu. Logika podpowiada, że nowej wojny nie powinno być. Gruzja nie ma siły, Rosja nie ma chęci. Gdyby chęć miała, mogłaby oczywiście zaatakować. Skoro Zachód w zeszłym roku pozwolił Kremlowi rozprawić się z małą Gruzją, to i w tym roku nie kiwnąłby palcem. I w Moskwie to wiedzą.

Reklama

Świadomość bezkarności jest niebezpieczna. Duża część rosyjskich elit wojskowych i politycznych uzależniona jest od myśli o powrocie imperium. Jak alkoholik, uzależniony od napojów procentowych, za wszelką cenę chce dobrać się do barku z winem. Grożenie palcem i wymówki: „Pozwoliliśmy ci na to ostatni raz”, w takim przypadku nie dają dobrych rezultatów.