Małgorzata Werner: Po szczycie w Lahti Finlandia obwieściła swój sukces i podkreśliła, że solidarność jest w UE na pierwszym miejscu. Co stało się z ową unijną solidarnością, skoro teraz, gdy rozpoczyna się szczyt UE – Rosja w Helsinkach, Polska oskarża Unię o pozostawienie jej na pastwę losu czy raczej Rosji?
Matti Vanhanen: Solidarność rzeczywiście jest dla nas najważniejsza, zwłaszcza w stosunkach z Rosją, gdyż tylko mówiąc jednym głosem, będziemy naprawdę silni. Moim zdaniem państwa członkowskie przywiązują coraz większą wagę do współpracy i mamy tylko jeden specjalny problem: nie z solidarnością, lecz z dwustronnymi stosunkami polsko-rosyjskimi. Jednak w tej kwestii UE bierze oczywiście stronę Polski. Pracujemy nad tym, by Rosja zniosła zakaz importu polskiej żywności. Jednak u źródeł tego embarga leży problem polsko-rosyjski, a Unia nie ma mandatu, by go rozwiązać. Możemy tylko starać się pomóc.
Dlaczego jednak Polska musiała uciec się aż do tak drastycznego środka, jak groźba weta, by zwrócić uwagę Unii na swoje problemy? Przecież ta sprawa ciągnie się już od ponad roku, a dopiero po ostrym polskim sprzeciwie Komisja ogłosiła poparcie dla Polski i aktywnie zajęła się całą sprawą.
To niezupełnie tak. Unia Europejska poprze każdego, kto znajdzie się w podobnej sytuacji jak Polska, ale trzeba się o to poparcie zwrócić. Unia ma 25 członków i niestety często nie wiemy nawzajem o swoich problemach. Komisja wysłała przecież inspektorów do polskich zakładów spożywczych, by sprawdzili, czy spełniają one standardy unijne, gdyż przy okazji inspekcji w lecie okazało się, że niektóre normy są naruszane. Gdy okaże się, że wszystko jest w porządku, Unia zażąda od Rosji, by embargo na polską żywność zostało zniesione.
Czyli pana zdaniem zawiodła polska dyplomacja w Unii?
Nie, także nie o to chodzi. Problem polega na tym, że gdy wewnątrz Unii zaczynamy negocjacje na temat szalenie istotnego – najwyższej wręcz wagi dla całej Wspólnoty – nowego porozumienia o partnerstwie i współpracy z Rosją, to w moim odczuciu każdy kraj powinien poprzeć tę najważniejszą dla nas wszystkich w tej chwili sprawę. Jeśli nie podpiszemy nowego układu z Rosją, otworzymy Rosjanom możliwość podjęcia negocjacji dwustronnych, co nas osłabia i nie leży w interesie żadnego z krajów Unii. Polska powinna pamiętać, że wielu członków ma problemy w stosunkach dwustronnych z Rosją, także Finlandia. Jednak nie grozimy wetem, które blokuje całą Unię, zwłaszcza by załatwić sprawy drugorzędne.
Rozumiem, że pana zdaniem Polska domaga się od Unii solidarności, a sama ją łamie?
Chce pani znaleźć tytuł dla wywiadu, ale nie dam go pani. Powiem tylko tyle, że moje przesłanie dla Polski brzmi następująco: Unia popiera Polskę jako jednego z członków naszej Wspólnoty i chcemy, by Polska czuła to poparcie. To wszystko.
Jednak Finlandia, w przeciwieństwie do Francji czy Litwy, nie popierała dotychczas Polski w tej sprawie.
Jeśli takie odnieśliście wrażenie, to jest ono mylne.
Jak pana zdaniem zakończy się ta sprawa, czy uda się znaleźć rozwiązanie?
Jestem optymistą. Moja rozmowa z polskim premierem podczas piątkowej wizyty w Polsce była bardzo szczera i konstruktywna. W niedzielę premier Kaczyński przesłał mi list, na który właśnie przygotowałem odpowiedź. Krok po kroku staramy się znaleźć rozwiązanie. Jak mówiłem, gdy tylko unijni inspektorzy przekażą pozytywny raport, Unia zażąda od strony rosyjskiej zniesienia embarga. Sprawa zostanie oczywiście podniesiona podczas szczytu.
Co sądzi pan o stwierdzeniu ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa, że cała Unia stała się zakładnikiem polskiego bałaganu w eksporcie żywności?
Cóż, myślę, że w tej chwili powinniśmy skupić się na rozwiązaniu problemu, a nie dramatyzowaniu sytuacji.
Czyli zgodnie z fińską powojenną tradycją jest pan zwolennikiem koncyliacyjnego nastawienia wobec Rosji?
Powinniśmy myśleć o Rosji jako o strategicznym partnerze Unii, a partnerzy kładą nacisk przede wszystkim na współpracę, nie konfrontację. Oczywiście, czasem gdy pojawią się naprawdę istotne powody, trzeba być twardym, co zresztą dotyczy obu stron. Jednak podstawową metodą rozwiązywania problemów we wzajemnych stosunkach powinny być negocjacje.
Jednak rosyjski minister ds. kontaktów z UE Siergiej Jastrzembski – nie wiadomo: żartując czy nie – zagroził, że Rosja może odciąć dostawy gazu do Polski na gwiazdkę. Czy Finlandia padła kiedyś ofiarą podobnych gróźb?
Owszem, otrzymaliśmy od Rosji sygnały, że podczas następnej zimy w samej Rosji mogą wystąpić niedobory energii, a wówczas zmniejszy ona dostawy dla Finlandii. Jesteśmy zależni od dostaw gazu z Rosji. Tak więc też mamy podobne problemy jak Polska.
Jak zatem staracie się je rozwiązać?
Utrzymujemy bardzo dobre stosunki z władzami rosyjskimi, które uprzedzają nas z góry, kiedy dostawy energii mogą zostać ograniczone. Zgromadziliśmy duże rezerwy na taką okoliczność, nie tylko gazu, ale także ropy. Gaz pokrywa tylko 10 proc. naszego zapotrzebowania i nie chcemy zmieniać tych proporcji. Nasz system jest mieszany. Staramy się jak najbardziej dywersyfikować źródła energii: co najmniej 20 proc. pochodzi ze źródeł odnawialnych, 35 proc. z energii atomowej, korzystamy też z węgla. Nie jesteśmy nadmiernie uzależnieni od jednego źródła i podobną filozofię bezpieczeństwa energetycznego powinny przyjąć także inne kraje członkowskie UE.
A jakie stanowisko zajmuje Finlandia w kwestii Gazociągu Północnego?
Jeśli okaże się, że gazociąg nie stanowi zagrożenia dla środowiska naturalnego – a nie powinien, bo przy jego konstrukcji nie zostaje wykorzystana żadna nowa technologia – nie będziemy przeciwstawiać się jego budowie. Europa potrzebuje bowiem więcej gazociągów, choć sami prawdopodobnie nie będziemy się do niego podłączać.
Jakie widzi pan potencjalne zagrożenia w stosunkach UE – Rosja?
Widzę przede wszystkim ogromne możliwości i wyzwania. Unię i Rosję łączy gęsta sieć bardzo ścisłych zależności. Rosjanie potrzebują naszych pieniędzy, a my ich surowców. Trzeba wzmacniać kontakty handlowe zwłaszcza w zakresie energetyki.
A czy nie rodzi się obawa, że Europa zostanie, jeśli już nie została, zakładnikiem Rosji?
Skąd! Oni potrzebują nas tak samo, jak my ich. Obecnie jedna trzecia dostaw gazu do Europy pochodzi z tego kraju. Patrząc na to z drugiej strony, jesteśmy dla Rosji kluczowym partnerem. Rosjanie nie po to inwestują miliardy w budowę nowych gazociągów, by z nich nie korzystać. Jeśli płacimy ceny rynkowe, nie musimy się obawiać, że kwestia energii zostanie wykorzystana jako broń polityczna.
Czy w takim razie Unia nie powinna tego wykorzystać i bardziej naciskać na Rosjan w istotnych kwestiach? Często słyszy się oskarżenia, że Unia idzie czasem na zbyt duże ustępstwa w stosunku do Rosji, np. jeśli chodzi o ochronę praw człowieka. Czy nie przedkładamy interesów nad najważniejsze wartości?
Nie, nie. Ochrona praw człowieka także zostanie poruszona podczas tego szczytu, tak jak miało to miejsce w Lahti, a zwłaszcza podczas ostatniego spotkania grupy G8 w St. Petersburgu, kiedy mieliśmy dwugodzinną debatę na temat praw człowieka. To istotny element dialogu na najwyższym szczeblu, ale proces jest długotrwały i trudno oczekiwać szybkich rezultatów. Nie powinniśmy jednak mieszać spraw politycznych z biznesowymi.
Matti Vanhanen, premier Finlandii, jako przewodniczący Rady Europejskiej kieruje w tym półroczu pracami UE, gospodarz szczytu UE – Rosja rozpoczynającego się w piątek 24 listopada w Helsinkach