Ja to dawno już przewidziałem, iż dobra opinia ryb jest przesadzona, i twierdziłem, że ryby też chętnie by brały, ale nikt się dotąd nie kwapił dawać. Trzeba było dopiero udziału Samoobrony w rządzie, aby kwalifikacje ryb, nieodbiegające od średniej ani ekonomicznej, ani politycznej, ani moralnej, wyszły na jaw. Szkoda, że przy okazji powstało polityczne trzęsienie ziemi, kryzys i otwarła się wizja nowych wyborów. Prostowanie stereotypowych powiedzeń naprawdę mogłoby się odbywać tańszym kosztem.
Mnie osobiście spotkał przy okazji dymisji hodowcy ryb, Andrzeja Leppera, srogi zawód. Spośród wszystkich polityków i komentatorów tylko jeden senator Stefan Niesiołowski rozdarł szaty, nazywając przywódcę Samoobrony kolejną ofiarą PiS-owskiej policji politycznej. To znaczy CBA. Cała reszta jakoś gładko przełknęła krzywdę Leppera, a przecież można się było, po niedawnych doświadczeniach z innymi zdymisjonowanymi, spodziewać powszechnego jęku żalu i dowodzenia, że znów Kaczyńscy skrzywdzili wybitnego męża stanu. No cóż, widocznie Lepper jest jednak przypadkiem wyjątkowym i nawet ugrupowania opozycyjne, których marzeniem jest, aby w skład rządu wchodziły osoby jak najbardziej skompromitowane, odetchnęły z ulgą. W pierwszych komentarzach przeważały pochwały, jakie to zręczne posunięcie wykonali Kaczyńscy, posuwając Leppera. Dawno już premier i prezydent nie mieli tak dobrej i tak zgodnej w ocenach prasy.
Osobne i dość osobliwe stanowisko zajął przewodniczący SLD, Wojciech Olejniczak, oświadczając, że to są igrzyska mające na celu odwrócenie uwagi od faktu, iż podstawowe problemy ludzi pracy (skąd ja znam tę frazę retoryczną) nie są rozwiązywane. Jako przykład podał problemy służby zdrowia. A ja byłem pewny, że problemy służby zdrowia rozwiązał już parę lat temu rząd SLD w osobie ministra Łapińskiego, centralizując ją w NFZ-cie, a to, z czym mamy do czynienia obecnie, to są problemy wynikające z ówczesnego rozwiązania problemów.
Prawdziwi specjaliści od rozwiązywania problemów to Platforma Obywatelska. Oni się nie patyczkują, czy trzeba złapać byka za rogi, czy rybę za płetwy. PO złoży wnioski o odwołanie wszystkich 19 ministrów rządu. Może się uda. A co dalej? Dalej, do czasu wyborów, Polska pojedzie sobie na wakacje. Całe państwo. Zawiesi się działanie urzędów, realizację budżetu, wywiesi na granicach wywieszki "Zamknięte z powodu odwołania".
Będziemy pierwszym krajem na świecie, którego przez parę miesięcy nie będzie. Ale jak się wszyscy przyzwyczają, to może tak zostać, i Donald Tusk nie będzie miał gdzie wybić się na polityka całą gębą.