Nie byłem przygotowany na to wszystko, co się dzieje wokół mnie po wydaniu tego wyroku. Nie tak wyobrażam sobie demokratyczne państwo prawne. Orzeczenie może, wręcz powinno, być krytykowane, ale merytorycznie. Tymczasem na mnie i moją rodzinę wylewa się fala hejtu. Gdybym nie miał pewnych cech charakteru, to pewnie bym sobie z tym nie poradził - mówi Łączewski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
W listopadzie 2014 r. wyznaczyliśmy cztery posiedzenia w specjalnej sali do rozpraw niejawnych. Każdego dnia, gdy te rozprawy się toczyły, pod pracą mojej żony wystawał były funkcjonariusz CBA. Znałem go, bo przesłuchiwałem jako świadka - ujawnia sędzia.
Łączewski mówi też, o samym procesie. - Mariusz Kamiński nie został skazany tylko za przekroczenie uprawnień. Był sądzony przede wszystkim za podżeganie do wręczenia korzyści majątkowej o znacznej wartości i zlecenie podrobienia dokumentów, do czego CBA nie miało wtedy prawa, oraz za wprowadzenie ich do obiegu. To była istota sprawy - mówi sędzia Łączewski.
Według niego Mariusz Kamiński nie "miał wtedy wiedzy o tym, jak działają służby. Otaczał się niewłaściwymi osobami, które nie znały przepisów ustawy o CBA lub ich nie stosowały, a on to akceptował".
Kim jest sędzia Łączewski?
Wojciech Łączewski jest jednym z najbardziej znanych sędziów w Polsce. I to nie dlatego, że pochodzi z rodziny sędziowskiej, ale dlatego, że decydował w trzech głośnych sprawach ostatnich lat. Kibiców za antysemickie przyśpiewki na stadionie skazał na prace społeczne a także obowiązkowe obejrzenie filmu "Cud purymowy" (film Izabeli Cywińskiej o rodzinie antysemitów, która dowiaduje się o swym żydowskim pochodzeniu), nakazał ponowne śledztwo w umorzonym tzw. wątku cywilnym śledztwa smoleńskiego (badano odpowiedzialność urzędników za organizację wizyty prezydenta w Katyniu) i skazał na trzy lata bezwzględnego więzienia byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego za nadużycia władzy podczas prowokacji wymierzonej w Andrzeja Leppera.