Magdalena Rigamonti: Minister obrony Antoni Macierewicz mówił, że żołnierze WOT będą tak przeszkoleni, by byli w stanie stawić czoła rosyjskiemu specnazowi.
Wiesław Kukuła: Powiedział, ale…

Reklama

Jakie ale?
Powiedział. Zdradzę pani tajemnicę – kiedy się walczy, to na początku, do pewnego momentu, nie wiadomo nawet, kim jest przeciwnik, czasami człowiek się zastanawia, czy to swoi do niego nie walą. Dlatego w Afganistanie i Iraku, gdy tylko zaczynała się wymiana ognia, to wołaliśmy przez radio: kto strzela! Jak odpowiadała cisza, znaczy wróg. A z wrogiem trzeba walczyć. Nieważne, z jakiej jest formacji. Jak z drugiej strony jest żołnierz specnazu, to znaczy, że mój żołnierz ma rzucić broń i uciec?

Minister mówił o stopniu wyszkolenia.
A ja dodam, że żołnierz stanie naprzeciwko każdego zagrożenia.

Będzie przynętą dla specnazu.
Nie, moją rolą jest nauczyć go taktyki walki, ale też zbudować takie struktury i dobrać takie wyposażenie, by niwelować potencjalne różnice. Wykorzystamy też przewagę wynikającą ze znajomości terenu i ludzi.

A jaką broń mają terytorialsi?
Broń musi być dobrana pod potencjalnego przeciwnika. Naszym największym wrogiem nie są siły specjalne, tylko siły ciężkie.

Czołgi?
Tak, pododdziały czołgów, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Będziemy mieli granatniki, miny, drony. Nauczymy lekką piechotę walczyć z czołgami, wykorzystując teren. Proszę pamiętać, że nawet komandosi są śmiertelni, zabija się ich jak każdego innego człowieka. Bosonogi pasterz w Afganistanie zestrzelił śmigłowiec Chinook, w którym było kilkudziesięciu żołnierzy Navy Seals. Więcej, gdyby talibowie byli tak zorganizowani jak WOT, to naszym siłom specjalnym trudno byłoby ich poskromić. Znaleźliśmy złoty środek w budowaniu WOT. To powiązanie dobrze uzbrojonych i zorganizowanych żołnierzy z terenem, na którym działają, znajomość populacji, sieci komunikacji.

A broń?
Strzelcy wyborowi są u nas już na najniższym szczeblu. Karabinki 12,7 mm będą na wyposażeniu każdej kompanii.

Reklama

Każdy będzie miał broń?
Każdy, daj Bóg, że szybko zostanie zakończony program Modułowego Systemu Broni Strzeleckiej (MSBS). Mam nadzieję, że uda się ukończyć pozytywnie fazę testów i będzie można go nabyć dla WOT. To się oczywiście nie podoba krytykom. Mówią, a dlaczego WOT ma ten karabinek mieć, a nie Wojska Lądowe. A ja odpowiadam: bo jeśli ma wejść nowy karabinek, to właśnie teraz, kiedy rozpoczynamy szkolenie kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy. Szkolenie, na które nie mamy tyle czasu, co Wojska Lądowe.

To z czego teraz strzelacie?
Z beryli, to niestety myśl wojskowa lat 40. A ja potrzebuję broni ergonomicznej, zwłaszcza że mamy bardzo ograniczony czas szkolenia. Docelowo każdy żołnierz będzie miał karabinek, w każdej 12-osobowej sekcji będzie jeden karabin maszynowy, a niektórzy będą mieli też dodatkowo pistolety.

Ile naboi każdy wystrzeli podczas 16 dni szkolenia?
Około stu, ale ta „szesnastka” to preludium szkolenia w WOT. Od momentu kiedy dostali broń, nie zdali jej aż do przysięgi. Stała się ich. Ze szkolenia usunęliśmy wszystko, co polega na biernym przyswajaniu wiedzy. Uczyliśmy tak, jak uczono Armię Krajową, czyli szkolisz się tak, jak walczysz. Z tą różnicą, że nie na tajnych kompletach, tylko w terenie na placu taktycznym. Poza tym różnimy się tym od AK, że mamy broń i amunicję. Czy pani wie, że ludzie z Parasola, którzy zlikwidowali Franza Kutscherę, nie mieli wielkiego doświadczenia bojowego. Niektórzy z nich strzelali trzy razy w życiu. Ale jakie mieli morale!

Panie generale, przecież pan szkoli mieszkańców wsi i miasteczek, i to na kursach weekendowych.
Nie, zaraz pani wyjaśnię, na czym polega szkolenie w WOT. Jeśli doszłoby do konfliktu, to całemu społeczeństwu trzeba dać narzędzia – umiejętności i zasoby w postaci broni – żeby mogło walkę prowadzić, żeby nie musiało jak kiedyś budować Armii Krajowej pod lufami wroga, Niemców i Sowietów. Nie rozumiem niewiary wielu polskich oficerów i ekspertów, którzy mówią, że co prawda w Stanach Gwardia Narodowa działa, ale w Polsce to niemożliwe. A wie pani, że prawie 33 proc. ludzi, którzy zgłosili się do WOT, ma wyższe wykształcenie, a kolejne 15 proc. to studenci, czyli proszę zobaczyć, jak świadomego żołnierza otrzymamy.

Żołnierza?
Oczywiście, żołnierza. Żołnierza obywatela.

Takiego samego jak ten, co służy teraz w armii?
Będzie zdobywał poważanie, budował swój autorytet. To oczywiście nie jest łatwe, widzę, ile wysiłku kosztuje przekonanie mojego otoczenia w armii, że WOT będzie użyteczną formacją. W wielu żołnierzach, nawet w kadrze dowódczej, zwłaszcza w tej, która opuściła szeregi sił zbrojnych, pokutuje przekonanie, że wojna będzie przypominała tę poprzednią, że to będzie symetryczne starcie dwóch sił.

CAŁA ROZMOWA W PIĄTKOWYM MAGAZYNIE DGP