Wczorajszy wywiad Piotra Zaremby z Andrzejem Dudą dla DGP pokazuje, że PiS musi ułożyć sobie stosunki z prezydentem na nowo. – Prezydent czuje, że jest jedynym kandydatem w następnych wyborach – mówi polityk PiS. Wywiad Andrzeja Dudy jest rodzajem politycznego manifestu. Pokazuje, że prezydent może być z PiS lub czasami nawet przeciwko PiS, ale nie jest już w tej partii. Jest osobnym politycznym bytem i Jarosław Kaczyński wraz z resztą kierownictwa musi brać to pod uwagę, układając polityczne plany. Potwierdza to także rozmowa w RMF Roberta Mazurka z Zofią Romaszewską. Legendarna opozycjonistka, która ma w Sejmie bronić prezydenckich projektów, bardzo krytycznie wyrażała się o ministrze sprawiedliwości Zbigniewie Ziobrze. Widać, że nabrzmiewa konflikt Pałacu Prezydenckiego z resortem sprawiedliwości, iskrzy też na innych polach, np. z MON. To może zapowiadać erę zbrojnego pokoju w życiu politycznym – nieustanne utarczki wewnątrz obozu, który w 2015 r. wygrał podwójne wybory, będą przerywane okresami strategicznych porozumień.
W tej chwili oferta Andrzeja Dudy leży na stole – PiS szacuje zyski i straty z jej przyjęcia. Wiele wskazuje na to, że ją jednak przyjmie. Prezydent dał w swoich ustawach obozowi PiS bardzo dużo. Krajowa Rada Sądownictwa będzie zupełnie zmieniona. Po myśli tej partii jest wygaszanie całego obecnego sędziowskiego składu rady i wybór nowych jej członków przez polityków w Sejmie. To rozwiązanie najbardziej krytykuje duża część opozycji, obecni sędziowie KRS i część konstytucjonalistów. Jedyne zgłoszone przez prezydenta odstępstwo od wcześniejszych propozycji PiS dotyczy sposobu wyboru członków KRS – mają być wybierani większością trzech piątych głosów zamiast zwykłą większością, co faworyzowałoby partię rządzącą. Ale nawet w przypadku patowej sytuacji "dogrywka" w głosowaniu, czyli rozwiązanie jeden poseł, jeden głos daje PiS szanse na wskazanie większości spośród nowego składu KRS.
Reklama
To samo dotyczy ustawy o Sądzie Najwyższym. Efektem propozycji Andrzeja Dudy będzie personalna rewolucja w tym organie. Nie tylko może odejść prawie 40 proc. obecnego składu, ale powstaną dwie nowe izby – dyscyplinarna i rozpatrująca skargi nadzwyczajne. W wyniku wejścia w życie ustawy o SN odejść ma I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf. Co więcej, ustawa daje możliwość składania skarg nadzwyczajnych 20 lat wstecz i wzruszania prawomocnych orzeczeń. Można będzie więc nie tylko wzruszać orzeczenia w prostych sprawach ludzi skrzywdzonych przez sądy. Pytanie, czy nie da to możliwości rewizji orzeczeń dotyczących dużych spraw gospodarczych, np. przetargów, koncesji czy prywatyzacji, o ile wypowiadały się na ich temat sądy. To by oznaczało rodzaj podróży w czasie górską kolejką, bo w zasadzie można będzie próbować podważać różne orzeczenia niewygodne z powodów politycznych. Pytanie, czy można np. zrobić to ze sprawą byłej posłanki PO Beaty Sawickiej.
Gdybyśmy nie znali projektów PiS, które zawetował Andrzej Duda, to te, które sam przedstawił bez wahania, można określić jako radykalne.
Prezydent we wczorajszym wywiadzie dla DGP, pytany gdzie jest dla niego linia "non possumus", powiedział: "Nie zgodzę się, aby Krajowa Rada Sądownictwa była wybrana w całości głosami jednej tylko partii". To jedno zastrzeżenie oznacza, że poza tym punktem droga do rozmów z PiS na temat korekt w obu ustawach jest otwarta. To rodzaj oferty złożonej przez prezydenta.
Jeśli PiS uzna, że nie ma sensu siłować się z Andrzejem Dudą, to zapewne nie będzie próbował wychodzić z innymi radykalnymi rozwiązaniami, bojąc się ich utrącenia. A może wręcz przeciwnie – będzie je zgłaszał tylko po to, by prezydent je odrzucił i można było powiedzieć wyborcom: chcieliśmy, ale prezydent zablokował. Jak mówi część polityków PiS i sprzyjających tej partii publicystów, od obecnych rozstrzygnięć zależy, czy w dalszej części kadencji PiS będzie rządził czy administrował.