Mogą uwolnić państwa Lisów z PiS-owskich okowów, mogą dać Kościołowi co kościelne, cesarzowi (czyli PO) co cesarskie, a Napieralskiemu co napieralskie.

Przy okazji ważny morał w dziedzinie moralności publicznej: gdyby mieli państwo jakieś problemy z własną wiarygodnością na jakimkolwiek stanowisku publicznym - zatrudnijcie u siebie Lisów. Najpierw kontrakt gwiazdorski z panem Tomaszem i panią Hanną posłużył uwiarygodnieniu Urbańskiego. Dzisiaj obrona ich swobód służy uwiarygodnieniu Farfała i Rudomino, którzy Urbańskiego obalili. Lisowy uwiarygadniacz wybiela jak vanish, tyle że jest od vanisha znacznie, znacznie droższy.

Reklama

Ale to nie Lisowie, Urbański, Farfał czy Rudomino są początkiem opowieści o upadku mediów publicznych w Polsce. Ostatni odcinek tej historii rozpoczął się przed trzema laty, kiedy Jarosław Kaczyński postanowił - trochę, przyznajmy, będąc do tego zmuszonym - rządzić Polską za pomocą politycznych odpadków, albo - mówiąc bardziej ewangelicznie - budować polskie państwo z odrzuconych kamieni: Samoobrony i LPR. Po ostatnich wyborach obie te partie zostały przez wyborców odesłane w niebyt, do krainy śmierci. Dzisiaj LPR i Samoobrona to zombi, żywe trupy, niemające żadnego demokratycznego mandatu, żeby rządzić czymkolwiek. Ale jako że media publiczne dalekie są od demokracji, nasze zombi z apetytem cechującym wszystkie żywe trupy dzielą między siebie stanowiska i pieniądze w TVP SA.

A może problem zaczął się jeszcze wcześniej, na długo przed przyjściem Kaczyńskich? Kiedy u progu nowej Polski nie udało się zbudować mediów publicznych, nawet jeśli taka dumna nazwa została Radiokomitetowi przyznana, a nawet raz mianowano tam przez pomyłkę zarząd, który próbował się opierać politycznym naciskom? Tak czy inaczej po dwudziestu latach Polacy nie mają już prawa wierzyć w istnienie mediów publicznych. Nie mieliśmy okazji ich poznać i już nie będziemy mieli. Najlepsze, co może zrobić PO, to zniszczyć tę fasadę albo przynajmniej odchudzić ją maksymalnie. Jedyną alternatywą jest stan obecny: uprawianie polityki przez żywe trupy z Samoobrony i LPR za pieniądze z abonamentu.

Reklama