"Żałuję, że taki fakt miał miejsce" - od tych słów rozpoczęł swoją wypowiedź Mirosław Drzewiecki. Stwierdził, że jego słowa o tym, że "Polska to dziki kraj", zabrzmiały bardzo "niezręcznie". "Nigdy nie uważałem, że Polska to dziki kraj. To określenie nie odnosiło się do Polski jako kraju, ale do metod, które stosują niektórzy ludzie" - tłumaczył się były minister. Przyznał, że także on, jako od wielu lat aktywny polityk, ponosi odpowiedzialność za taką sytuację.

Reklama

"Bardzo przepraszam za to, żałuję, że ten wywiad w takiej formie został zaprezentowany. Tto był błąd, niemądre wypowiedzi" - mówił.

Zapowiedział też, że nie zamierza odchodzić z polityki ani zrzekać się mandatu poselskiego. W ciągu półtora roku, które zostało do końca kadencji Sejmu, chce zajmować się sprawą przygotowań do Euro 2012 i budową "orlików". "Potem, jeśli koledzy wyrażą zgodę, chciałbym się poddać pod osąd wyborców" - dodał.

Były minister powiedział także, że ze spokojem czeka na finał prac komisji śledczej. Zapewniał, że jego resort nie zajmował się ustawą hazardową, a on sam nie ma żadnego związku z aferą i nigdy nie rozmawiał na jej temat z biznesmenem z branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem.

Reklama

"Nigdy nie interesowałem się ustawą hazardową; ani razu nie zabierałem głosu w dyskusji na temat ustaw hazardowych i hazardu, bo to nie jest moje zainteresowanie. (...) Ja sobie nigdy nie przypominam, żeby on (Sobiesiak) w tej sprawie się do mnie zwracał" - zapewniał Drzewiecki.

Polityk zaprzeczył także, że rozmawiał z Sobiesiakiem o tzw. aferze hazardowej jesienią zeszłego roku - już po ujawnieniu w październiku tzw. afery hazardowej - podczas spotkania na Florydzie.

czytaj dalej >>>

Reklama



O tym spotkaniu powiedział hazardowej komisji śledczej Sobiesiak podczas przesłuchania na zamkniętym posiedzeniu. Relacjonował, że gdy czekał na córkę, która "buszowała po jakimś shoppingu", zobaczył Drzewieckiego, który przywiózł do sklepu żonę. "I pani Nina idzie, więc witam się z nią. (...) I przez panią Ninę się umówiłem. Miał tam przyjechać za 2 godziny czy za kiedyś; żeśmy się raz tam widzieli. (...) O aferze coś tam było... to była taka rozmowa, ja nie wiem, on był obrażony na mnie, ja na niego" - mówił Sobiesiak.

Zdaniem Drzewieckiego przekaz Sobiesiaka jest "niezręczny". "Nie spotkałem się z panem Sobiesiakiem. Prawdą jest to, co powiedział pan Sobiesiak, że spotkał przypadkowo na zakupach moją żonę. (...) Ja podjechałem, zabrałem moją żonę, nie widziałem pana Sobiesiaka wtedy" - mówił w środę Drzewiecki.

Były minister sportu, który zeznawał już przed hazardową komisją śledczą, zapewnił, że nadal jest w każdej chwili do dyspozycji komisji. "Jeżeli będzie taka potrzeba, to oczywiście stanę przed nią raz jeszcze, bo nie mam niczego do ukrycia" - oświadczył.

Drzewiecki w październiku 2009 r. został odwołany z funkcji ministra sportu w związku z tzw. aferą hazardową. Według materiałów CBA, on oraz były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski mieli lobbować na rzecz biznesmenów z branży hazardowej, przede wszystkim Ryszarda Sobiesiaka. Obaj temu zaprzeczali.