To właśnie informacje Przybyłowicza w sprawie nepotyzmu w Totalizatorze Sportowym zdecydowały - jak twierdził przed komisją Marcin Rosół, były szef gabinetu politycznego byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego - o wycofaniu się Magdaleny Sobiesiak, córki Ryszarda Sobiesiaka, ze startu w konkursie na członka zarządu Totalizatora.

Reklama

"Donos, denuncjacja to jest poufne lub tajne, anonimowe pismo oskarżające daną osobę lub instytucję, skierowane do osoby lub instytucji dysponującej sankcjami wobec oskarżonego. (...) W swoim życiu nie napisałem żadnego donosu, a wszystkie pisma które kierowałem były opatrzone imieniem, nazwiskiem, adresem, a nierzadko telefonem komórkowym" - oświadczył w piątek Przybyłowicz.

Dodał, że jako obywatel miał prawo pisać pisma do poszczególnych organów wskazujące na nieprawidłowości w zarządzaniu monopolem państwa w branży hazardu. Zaznaczył, że pracując na Służewcu oraz w TS zawsze kierował się interesem państwa.

"Nazywanie tej sprawy aferą hazardową jest w moim odczuciu nieprawdziwe. Sprawa jest o wiele gorsza. Obserwujemy ponad 15-letni okres (...) patologii administracji państwowej w obszarze hazardu. Ta sprawa dotyczy walki interesów, (...) interesów państwa z interesem różnych grup związanych z interesem prywatnym" - podkreślił. Dodał, że on reprezentuje w tym konflikcie interes państwowy. Mówił też, że w 2003 r. udział TS w rynku był szacowany na 50 proc., a obecnie jest to ok. 18 proc. i na tej podstawie można obliczyć straty dla budżetu państwa.

Reklama

W latach 1998 - 2001 Przybyłowicz był prezesem spółki Służewiec Tory Wyścigów Konnych, a następnie pełnił funkcję doradcy prezesa Totalizatora Sportowego.

Były pracownik Totalizatora Sportowego Marek Przybyłowicz powiedział w piątek przed hazardową komisją śledczą, że on oraz jego działalność zostały wykorzystane do przykrycia ewentualnego przecieku o akcji CBA, która doprowadziła do wybuchu tzw. afery hazardowej.

Wykorzystano mnie do przykrycia przecieku

Reklama

Przybyłowicz powiedział w swobodnej wypowiedzi przed komisją, że ze zdziwieniem przyjął sytuację, w której on i jego działalność "została wykorzystana do przykrycia ewentualnego przecieku".

Były szef CBA Mariusz Kamiński nie wykluczył, zeznając przed komisją, że to premier Donald Tusk lub sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki mogli powiedzieć ministrowi sportu Mirosławowi Drzewieckiemu o działaniach CBA ws. tzw. afery hazardowej. Drzewiecki mógł - według Kamińskiego - przekazać tę informację szefowi swojego gabinetu politycznego Marcinowi Rosołowi, a ten 24 sierpnia w warszawskiej restauracji "Pędzący królik" miał o akcji CBA powiedzieć córce Ryszarda Sobiesiaka, Magdalenie.

>>>Czytaj dalej>>>



Według b. szefa CBA, "logika wydarzeń jednoznacznie wskazuje, że przełomowym momentem, jeśli chodzi o przeciek" było spotkanie Rosoła z Magdaleną Sobiesiak. Kamiński przywoływał też m.in. stenogram rozmowy Sobiesiaka z Janem Koskiem z 27 sierpnia, gdy ten mówił: "wycofałem Magdę, bo tam KGB, CBA - jak się spotkamy to ci powiem - donosów było tyle, że k... wiesz.. ze względu na mnie oczywiście".

Następnego dnia po spotkaniu z Rosołem Magdalena Sobiesiak wycofała swoją kandydaturę z konkursu na członka zarządu TS. Jak powiedziała w lutym przed komisją, Rosół poinformował ją 24 sierpnia, że jej kandydowanie na członka zarządu TS "może uruchomić kampanię negatywną i donosy także w mediach". Oświadczyła, że Rosół miał jej powiedzieć, iż bez względu na to, że ma kwalifikacje, Przybyłowicz "zrobi wszystko", żeby podważyć jej kandydaturę do objęcia posady w zarządzie TS.

Przybyłowicz podkreślił, że "przysłuchując się zeznaniom Magdaleny Sobiesiak, abstrahując od jej nazwiska rodowego, z wielką radością by ją widział w zarządzie TS w sytuacji, kiedy do tej pory nie było nikogo, kto miałby jakiekolwiek kwalifikacje związane z rynkiem hazardu". Jak dodał, "oczywiście podtekst związany z jej nazwiskiem rodowym jest piętnem, które się odbija i odbijać będzie".

"Z jednej strony są podjęte starania zdyskredytowania mojej osoby - niewiarygodny, donosiciel, połączenie KGB z CBA - a z drugiej strony, jak słyszę ze zdumieniem, moje pisma są odbierane jako pretekst do podjęcia działań związanych z wycofaniem kandydatury (Magdaleny Sobiesiak)" - zaznaczył Przybyłowicz, zeznając przed komisją.

Chlebowski interesował się Totalizatorem

Marek Przybyłowicz podważył przed hazardową komisją śledczą zeznania Zbigniewa Chlebowskiego. Według niego Chlebowski - wbrew temu, co twierdził - w nadzwyczajny sposób interesował się Totalizatorem Sportowym.

>>>Czytaj dalej>>>



Były szef klubu PO odpowiadając w styczniu na pytanie śledczych, czy interesował się sytuacją w Totalizatorze Sportowym będąc jeszcze wiceszefem komisji finansów publicznych (zanim Platforma doszła do władzy) mówił, że starał się "nie sięgać w obszary, które nie były w jego kompetencjach i w jego zakresie pracy parlamentarnej".

"Oświadczam przed komisją, że pan Zbigniew Chlebowski wyjątkowo interesował się Totalizatorem Sportowym" - mówił w piątek Przybyłowicz. Poinformował, że odbył z nim, gdy jeszcze pracował w tej spółce, co najmniej trzy spotkania, które dotyczyły nieprawidłowości w TS. Zaznaczył, że osobiście przekazywał Chlebowskiemu segregatory z dokumentacją w tej sprawie.

"Pan przewodniczący Chlebowski wyraźnie dał mi do zrozumienia, że jak dojdzie do władzy i będzie ministrem finansów zrobi porządek z tym wszystkim" - stwierdził Przybyłowicz. Według niego polityk PO interesował się wszystkimi sprawami związanymi z TS. Przyznał jednak, że po dojściu do władzy Platformy jego zainteresowanie skończyło się nagle.

Przybyłowicz zeznał ponadto, że wielokrotnie rozmawiał z Chlebowskim telefonicznie. Jak powiedział, informował go, że to, co się dzieje w spółce już po objęciu władzy przez koalicję PO-PSL, jest nieprawidłowe i może się zakończyć wybuchem afery hazardowej. "Mówiłem to rok wcześniej, nikt nie chciał mnie słuchać, nikt nie reagował na nic" - ubolewał.

W latach 1998 - 2001 Przybyłowicz był prezesem spółki Służewiec Tory Wyścigów Konnych, a następnie pełnił funkcję doradcy prezesa Totalizatora Sportowego.