Premier nie ma żalu do Radosława Sikorskiego za to, że przeszedł na stronę Platformy Obywatelskiej. Dlatego, że - jak podkreśla - nieporozumieniem była jego nominacja na szefa MON.
W radiowych "Sygnałach Dnia" szef rządu zarzucił Sikorskiemu, że za swojego urzędowania chciał nominować na wysokich rangą dowódców wojskowych ludzi, którzy szkoleni byli przez sowieckie służby specjalne. Ironizował, że najwidoczniej te pomysły Sikorskiego są dużo lepiej przyjmowane przez Platformę Obywatelską.
Co na to Sikorski? W rozmowie z PAP przekonywał, że nigdy nie wnioskował o stanowiska dowódcze dla osób po szkołach GRU czy KGB. "Cieszę się, że pan premier Kaczyński stworzył możliwość testu swojej prawdomówności. Wzywam go, aby pokazał choćby jeden mój wniosek o awans generalski dla kogoś po szkole GRU czy KGB" - apelował do szefa rządu Sikorski. I przypomniał, że o generalskich awansach zawsze decyduje nie szef MON, a prezydent.
Co do Bogdana Borusewicza, drugiego człowieka PiS, który przeszedł na stronę PO, szef rządu wyjaśniał, że nie mógł mu zagwarantować utrzymania stanowiska marszałka Senatu. A to dlatego, że teraz pracami wyższej izby parlamentu ma kierować Zbigniew Romaszewski.
W takim razie, czy możliwa jest jeszcze koalicja PO-PiS? Premier inicjatywę oddaje Platformie. Dwa lata temu uznawał taki scenariusz za nieunikniony, ale dziś dał do zrozumienia, że przez ten czas wiele się zmieniło.