Dziennik.pl: Jak Pan skomentuje słowa prezydenta, a następnie premiera o tym, że jako minister spraw zagranicznych w USA zachował się Pan arcynieprofesjonalnie?
Radosław Sikorski: Chcemy jak najlepszych stosunków z panem prezydentem. Jako minister obrony odbyłem wiele rozmów z moimi odpowiednikami w USA. Ich wynikiem było między innymi sfinansowanie przerzutu naszych wojsk do Afganistanu i z powrotem. W grudniu 2005 roku, w uzgodnieniu z premierem Marcinkiewiczem rzeczywiście przedstawiłem długofalowa listę oczekiwań sprzętowych dla Wojska Polskiego. Jest ona częściowo realizowana. Na przykład otrzymujemy samoloty bezzałogowe "Shadow", a w przyszłym roku ma dotrzeć pierwszy z partii samolotów transportowych "Hercules". Sądzę, że tę linię pragmatycznej przyjaźni trzeba kontynuować. Myślę, że wpisywała się ona w doktrynę Jarosława Kaczyńskiego o prowadzeniu polityki zagranicznej na wyprostowanych kolanach.


Skąd zatem słowa o Pańskim nieprofesjonalnym zachowaniu?

Dziwią mnie te słowa. Pan Prezydent Lech Kaczyński dziękował mi ciepło podczas pożegnania mnie jako szefa MON w Pałacu Prezydenckim, a pan premier Jarosław Kaczyński jeszcze kilka miesięcy temu mówił publicznie, że byłbym dobrym ambasadorem właśnie w Stanach Zjednoczonych. Można więc nabrać podejrzeń, ze zmiana zdania co do mojej osoby ma więcej wspólnego z moją zmianą opcji partyjnej. Myślę, że lider PiS jeszcze nie zrozumiał, ze społeczeństwo odrzuciło taki styl uprawiania polityki - odsadzania od czci i wiary każdego, kto nie chce się podporządkować.

Ale ciągle mówi się o jakichś objętych tajemnicą papierach na Pana?
Już poprzednio pan premier oskarżył mnie, że awansowałem ludzi po kursach KGB i GRU. Poprosiłem, aby pokazał choć jeden taki awans lub wniosek awansowy, ale do dzisiaj tego nie zrobił. Jeśli zarzut wobec mnie brzmi, że konsekwentnie prezentowałem potrzeby Wojska Polskiego, to przyznaję się, mea culpa. Podczas wizyty w USA towarzyszyli mi Szef Sztabu Generalnego oraz nasz ambasador, są depesze z tych spotkań. Dziennik Washington Post napisał sympatyczna relację - wszystko można sprawdzić. Nasze stosunki ze Stanami były i są bardzo dobre, także moje osobiste relacje z wieloma amerykańskimi osobistościami. Skromność nie pozwala mi na przytoczenie z jakich adresów mailowych dostałem gratulacje po naszym sukcesie wyborczym. Myślę, że w ramach rekolekcji po porażce, pan premier Kaczyński mógłby rozważyć, czy wiele razy nie mógł podjąć lepszych decyzji, także kadrowych, gdyby sprawdzał u źródła różne brudy, które mu znoszono.


Czyli apeluje Pan o podanie wprost zarzutów przeciwko Panu?

W polityce trzeba mieć grubą skórę. W różnych pisemkach czy na forach internetowych funkcjonuję już jako homoseksualista, Żyd, agent, oczywiście złodziej. Bycie antyamerykańskim oszołomem to nowość. Ale to właśnie kocham w polityce. Sytuacja, jak na wojnie, zmienia się co chwila. Natomiast do Panów oszczerców apeluję o odrobinę odwagi cywilnej. Nie kryjcie się za anonimowością lub immunitetem. Dopiero na zarzuty postawione weryfikowalnym tekstem mogę dać szansę udowodnienia swoich słów w sądzie.










Reklama