"Zakończyliśmy rozmowy. Teraz decyzja należy do premiera i szefa MSZ" - powiedział krótko Witold Waszczykowski, wiceminister spraw zagranicznych. Zastrzegł, że żadnych szczegółów właśnie zakończonej wizyty w Waszyngtonie nie ujawni.
"Mogę tylko potwierdzić, że na marginesie umowy o bazie poruszaliśmy sprawę szerszej współpracy wojskowej" - powiedział Waszczykowski. A "Rzeczpospolita" przypomina: to właśnie od amerykańskiej pomocy przy modernizacji polskiej armii rząd Donalda Tuska uzależniał zgodę na budowę w naszym kraju bazy z wyrzutniami rakiet przechwytujących.
Jutro przed południem szef polskiego rządu spotka się z ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Polsce, Victorem Ashe. Bo decyzji politycznej w sprawie tarczy wciąż nie ma. Do tego rzecznik MSZ Piotr Paszkowski wcale nie potwierdza, że negocjacje rzeczywiście się zakończyły.
Według agencji Reutera Polska rzeczywiście otrzymała ostateczną ofertę w sprawie tarczy, jednak "potrzebuje czasu, by rozważyć propozycje".
"Osiągnęliśmy wstępne porozumienie dotyczące umieszczenia w Polsce tarczy antyrakietowej" - powiedział NPAP wyższy przedstawiciel departamentu Stanu USA, zastrzegający sobie anonimowość.
Prezydent: Tarcza poprawi naszą sytuację
"To jest potrzebne dla polskiego bezpieczeństwa, poprawi naszą sytuację w Europie" - cytuje prezydenta Lecha Kaczyńskiego serwis tvp.info. W wywiadzie dla TVP prezydent odniósł się do zarzutu szefa gabinetu politycznego premiera Sławomira Nowaka, że rząd PiS był gotów zapłacić Amerykanom za wybudowanie w Polsce bazy.
"Rozmawiałem z panem prezydentem Bushem o modernizacji armii, rozmawiałem o wszystkich warunkach związanych z bardzo dobrą umową polityczną. Powtarzam: nie chcieliśmy dawać tarczy za nic. To nie jest prawda, to jest jedna z tez propagandowych" - powiedział prezydent.
"Natomiast to wpłynie zasadniczo na nasze stosunki z bardzo istotnym sojusznikiem - to po pierwsze. A po drugie jest to potrzebne dla polskiego bezpieczeństwa" - stwierdził Lech Kaczyński. Dodał, że "jest gotów schować do kieszeni pewne żale i wypowiedzi młodych ludzi, którzy być może za dziesięć, piętnaście lat powinni objąć stanowiska tak poważne, jakie mają w tej chwili".
"Opowiadam się za jak najlepszymi warunkami dla Polski. Tutaj nie ma żadnej różnicy między obecnym rządem a rządem Jarosława Kaczyńskiego, a także mną" - dodał prezydent.