"To jest trochę tak, jakby pan wszedł do sklepu, wziął sobie dwa bochenki chleba i powiedział, że jest to panu potrzebne, bo przecież musi pan jeść i sobie wyszedł z tym chlebem. Jeśli coś się zamawia, to się za to płaci" - powiedział Nowak w RMF. "My, jeśli zamawiamy jakiekolwiek usługi u jakichkolwiek podmiotów, zawsze ze swoich zobowiązań finansowych się wywiązujemy" - dodał szef kancelarii premiera.
Według niego fakt, że sprawa trafi do sądu to, "smutny finał dla Kancelarii Prezydenta".
Chodzi o doniesienia DZIENNIKA, według którego szpital MSWiA z Gdańska chce pieniędzy od prezydenta. Za co? Za to, że karetka z tej placówki czuwała w pobliżu głowy państwa przez 71 dni w zeszłym roku, podczas urlopu Lecha Kaczyńskiego - 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. DZIENNIK dotarł do pozwu, z jakim placówka idzie do sądu.
"Z tego, co wiem, tutaj oczekiwania Kancelarii Prezydenta były ponadstandardowe, aby 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, wtedy kiedy jest Jurata używana przez pana prezydenta, była w pełni wyposażona z pełną obsługą lekarską karetka pogotowia na miejscu" - powiedział Nowak. "Nie wiem, czy to jest uzasadnione, czy nieuzasadnione, może rzeczywiście jakieś uzasadnienie zdrowotne co do tego jest" - dodał.
Michał Kamiński, minister w Kancelarii Prezydenta, nazywa całą sprawę kolejną złośliwością wobec głowy państwa. Przekonywał w RMF, że prezydent jest prezydentem nawet na urlopie, i w tym czasie należy mu się opieka lekarska. Dodał, że jego zdaniem, szpitalowi za udostępnienie karetki powinien zapłacić jego właściciel, czyli MSWiA.
"Dyrekcja szpitala ma obowiązek dbania o kondycję finansową placówki. Jeżeli nie będzie próbowała egzekwować tej kwoty, to naraża się na poważny zarzut naruszenia dyscypliny finansowej" - komentuje rzecznik MSWiA Wioletta Paprocka.