Inne / Michal Kolyga

Jeszcze rano nie wiadomo było, czy Lech Kaczyński w ogóle dostanie zaproszenie na podpisanie umowy o budowie w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Urzędnicy ministerstwa tłumaczyli, że druk trochę musi potrwać i zapewniali, że Lech Kaczyński będzie na uroczystości.

Reklama

Prezydencki minister zdążył zaatakować rząd Tuska i ogłosić, że prawadzi on w sprawie tarczy jakąś grę.

A gdy urzędnicy w MSZ już wydrukowali i w końcu wysłali zaproszenie do Kancelarii Prezydenta, okazało się, że w dokumencie jest błąd.

"Dostałem od rządu dość oryginalne zaproszenie. Napisane na nim było: Pan Lech Kaczyński" - zdradził prezydent w czasie wizyty w Tyborach-Wólce, podlaskiej wsi zniszczonej huraganem. Lech Kaczyński nie krył, że ta dyplomatyczna gafa go zaskoczyła, ale zapewnił, że przyjedzie na podpisanie umowy o tarczy. "To jest za ważna dla Polski sprawa" - dodał.

Szef MSZ Radosław Sikorski od razu przeprosił za wpadkę z zaproszeniem. "Jeżeli w pośpiechu ktoś popełnił taki błąd to w imieniu ministerstwa, pana prezydenta serdecznie przepraszam i zostanie on naprawiony" - oświadczył minister.

Rzecznik resortu zapewnia, że gafa była spowodowana wyłącznie pośpiechem. Czasu rzeczywiście jest mało, bo podpisanie umowy już jutro. W tym celu specjalnie do Polski przyjedzie amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice.

Program uroczystości wciąż nie jest dopięty. Nie wiadomo na przykład, czy prezydent będzie przemawiał.