"Prezydent, wiedząc, że bardzo ważne sprawy dla Polski są załatwiane, wezwał ministra spraw zagranicznych i trochę zmył głowę. Minister spraw zagranicznych w zemście - bo jest to człowiek rzeczywiście niesłychanie wręcz uczulony na własnym punkcie - dał przeciek. I to jest w oczywisty sposób to, co z tej rozmowy zapamiętał" - mówi Kaczyński.

Reklama

Czy prezes PiS ma rację? Być może wyjaśni to prokuratura, do której zwróciło się Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. To właśnie w zabezpieczonych przed podsłuchem pomieszczeniach BBN prezydent rozmawiał 4 lipca z szefem MSZ. Relację z rozmowy ujawnił DZIENNIK.

W trakcie spotkania Lech Kaczyński pytał szefa MSZ m.in., czy to on tłumaczył telefoniczną rozmowę Tuska z wiceprezydentem USA Dickiem Cheney'em. Według DZIENNIKA prezydent podejrzewał, że Sikorski celowo zniekształcał tłumaczenie, żeby sabotować porozumienie w sprawie tarczy. Okazało się jednak, że rozmowę przekładał tłumacz z Białego Domu.

DZIENNIK napisał także o wymianie zdań między Sikorskim a szefową Kancelarii Prezydenta Anną Fotygą, podczas której minister spraw zagranicznych miał powiedzieć: "Można być prezydentem, ale można być też chamem".