"W scenariuszu Gruzina Lech Kaczyński mógł odegrać rolę Arcyksięcia Ferdynanda, jak i gen. Karola Świerczewskiego, który <kulom się nie kłaniał>" - kpi Leszek Miller z gruzińskiej przygody Lecha Kaczyńskiego. Konwój obu prezydentów - Polski i Gruzji - ostrzelano wczoraj, gdy samochody zbliżyły się do rosyjskiego posterunku na granicy gruzińsko-osetyjskiej.
>>>Zobacz dramatyczne zdjęcia ze strzelaniny
Zdaniem byłego premiera nie ma większego znaczenia, kto strzelał. Dlaczego? Bo - jak pisze Leszek Miller - w tamtym rejonie mógł zrobić to każdy, celowo lub przez przypadek.
>>>Lech Kaczyński tropi prorosyjskie lobby w Polsce
"Prezydent pewnie nie wie, że Osetyńcy swobodnie mówią po rosyjsku, ale to nie znaczy, że są Rosjanami, tak jak Australijczycy i inne nacje mówią po angielsku, mimo, że nie są Anglikami. Nie wie też, że strzelające kałachy wydają taki sam dźwięk w rękach Gruzinów, Abchazów, Osetyńców, jak i Rosjan, czy kogokolwiek innego. Wie natomiast, że strzelali Rosjanie i to najzupełniej wystarczy" - komentuje Miller w swoim blogu w serwisie onet.pl.
Były premier nie szczędzi ostrych słów pod adresem prezydenta. "To smutne, że Polska ma prezydenta, który na tle europejskich przywódców wypada jak naiwne dziecko" - pisze. "To tragiczne, że działania małego piromana szkodzą Europie, Gruzji, a przede wszystkim Polsce" - dodaje.
"Po co polski prezydent godzi się na rolę pionka w grze, która leży już tylko w interesie jednego człowieka? Dlaczego uczestniczy w prowokacji Saakaszwilego z napisaną dla niego rolą figuranta?" - pyta Leszek Miller.