Kamila Wronowska: Losy jednej, szerokiej listy do Parlamentu Europejskiego są w pana rękach. Tak stwierdził ostatnio w jednym z wywiadów Włodzimierz Cimoszewicz. Czuje pan tę odpowiedzialność.
Grzegorz Napieralski*: To, że Cimoszewicz rozmawia ze mną przez media, jest dziwaczne. Ja nie akceptuję takiej formy dialogu! I próba wymuszania, narzucania swojego poglądu i stawiania SLD pod ścianą poprzez gazetę jest sposobem dziwnym i odbiegającym od standardów.
Cimoszewicz coś na panu wymusza czy po prostu przedstawia stan rzeczy? Były premier mówi, że SdPl i PD na jego warunki się już zgodziły, teraz pora na decyzję SLD.
Wielokrotnie rozmawiałem z Cimoszewiczem. I przedstawiłem wszystko, co jest przeszkodą dla Sojuszu w budowaniu jednej listy. A Cimoszewicz chce drugiego LiD. Na to nie możemy się zgodzić. Bo już raz SLD zrezygnował z takiej współpracy. W partii było poczucie, że przegraliśmy dwukrotnie wybory, bo mieliśmy takich, a nie innych partnerów. Cimoszewicz o tym doskonale wie. I jestem tym bardziej zaskoczony, a nawet oszukany, bo nagle mówi, że albo idziemy z demokratami, albo nie idziemy wcale. Ja to odbieram tak, że Cimoszewicz ostrzega, że będzie druga lista. I chce winę za jej powstanie zwalić na SLD.
Jaką rolę w budowaniu listy miał Cimoszewicz, był liderem?
Cimoszewicz rzeczywiście bardzo mocno zaangażował się w te rozmowy.
A jak się rozmawia z takim partnerem, który mówi o SLD, że jest to partia skończona, że zniknie, spadnie w przepaść? Bo Cimoszewicz tak o Sojuszu mówił.
Rozmowy na pewno były trudne. Natomiast ja cenię Cimoszewicza. Ale wielokrotnie mu mówiłem, że SLD wcale nie stoi nad przepaścią. Dzisiaj Sojusz ma 12 proc. poparcia, a inicjatywa Porozumienie dla Przyszłości Rosatiego - choć nie przywiązuję się do tej nazwy, bo to plagiat - ma 1 proc. poparcia. To gdzie jest lepsze miejsce startu? Ale mam wrażenie, że niektórzy chyba mają problem z zaakceptowaniem tego, że SLD w ogóle jest. A co by nie mówić, Sojusz jest na lewicy największą partią, ma najlepiej zorganizowane struktury. Mamy znakomitych i doświadczonych ludzi. W SLD jest też bardzo dużo młodych, nowych osób. Sojusz w przeciwieństwie do innych partii lewicowych ma możliwość wejścia do europarlamentu.
Jeśli SLD ma wszystko, to po co wam przystawki?
Bo ja chciałem budować porozumienie na autorytetach, chciałem godzić nasze środowisko, a nie dzielić.
Jakie są te autorytety? Cimoszewicz raz. Kto jeszcze?
Rosati dwa. Józef Pinior trzy.
Mamy trzech. Ktoś jeszcze?
Chyba nie ma więcej w tym Porozumieniu.
Co będzie pan rekomendował w sobotę na radzie krajowej. Jedną listę czy osobną dla SLD?
Radę szczegółowo poinformuję o wszystkich przebytych rozmowach. To członkowie rady podejmą decyzję, a nie ja.
Ale pan ma swoje stanowisko?
Tak, ale dziś mogłoby być ono podyktowane emocjami.
Czyli opowiedziałby się pan za osobną listą?
Cały czas twierdzę i wierzę, że jest możliwość zbudowania jednej listy. Zapraszam Cimoszewicza, zapraszam Rosatiego, zapraszam inne partie i środowiska lewicowe.
Ale Rosati jest dziś liderem Porozumienia dla Przyszłości, a tam są i Zieloni, i demokraci.
Ale co to jest za Porozumienie? Filarem mieli być Rosati i Danuta Huebner. A tak się składa, że Huebner przeszła właśnie do Platformy. Co to za siła? A jeśli jest to taka wielka siła, to po co im SLD? Chyba po to, żeby ktoś im sfinansował kampanię wyborczą!
Czyli pan proponuje, żeby Rosati porzucił swoje Porozumienie i wystartował z pana listy?
Ja po prostu zapraszam.
A wie pan, że jeśli SLD nie zgodzi się na jedną listę, to przez pana partię Cimoszewicz nie wystartuje.
Zatem rekomenduję Cimoszewiczowi wstrzemięźliwość, jeśli chodzi o wywiady.
Demokraci są jedynym punktem spornym?
Jest jeszcze kwestia nazwy przyszłego wspólnego komitetu wyborczego. Ja w rozmowie z Cimoszewiczem sugerowałem, aby nazwa komitetu była czytelna dla wyborcy i wskazywała, że jest to lista środowiska lewicy. Bo wymyślanie na pół roku przed wyborami jakiejś nowej nazwy dla koalicji jest bez sensu.
p
*Grzegorz Napieralski, szef SLD