Miał to robić bez wiedzy Włodzimierza Olewnika, za którego pieniądze powstała firma. Według jednego ze świadków również Krzysztof Olewnik nie był zorientowany w obrotach Krupstalu. Jacek K. miał go zapewniać, że wszystko jest w porządku.

Reklama

Świadkowie twierdzą, że program komputerowy do kontrolowania księgowości, który w firmie zainstalowano na życzenie Włodzimierza Olewnika, nie odzwierciedlał rzeczywistości.

Dwa tygodnie przed porwaniem wspólnicy mieli się pokłócić: Krzysztof Olewnik chciał rzucić stal i zająć się wyłącznie handlem maszynami rolniczymi, już bez udziału Jacka K. O tzw. podwójnym fakturowaniu w Krupstalu policja dowiedziała się 11 miesięcy po uprowadzeniu Olewnika. Nie podjęła tego wątku.

>>> Czy Krzysztofa Olewnika zdradził najbliższy przyjaciel?

Jeden z pracowników Krupstalu zeznał, że największym odbiorcą stali z ich firmy była spółka New Holland z Płocka należąca do Wiktora Konakova, biznesmena pochodzącego ze Wschodu. To właśnie on był zamieszany w przypadek handlu lewą stalą przez Krupstal. Ten przypadek ujrzał światło dzienne - sprawa została umorzona przez prokuraturę.

Wśród zapisków Jacka K. znalezionych przez policję była taka notatka: "22.05.2000. Prezent dla Przemka z New Holland za sprzedaną fakturę". Z innych notatek wynikało, że Jacek K. kontaktował się z bandytami zajmującymi się porwaniami i napadami na tiry. Wiktor Konakov przyznał, że miał intensywne kontakty z Krupstalem, bo w 2001 r. firma ta obiecała mu dostarczyć 50 ton tzw. czarnej stali w cenie niższej o 20 proc. od tych, jakie były wtedy na rynku. Odebrał tylko połowę towaru. Dlaczego? Bo faktury, które dostał z Krupstalu, były fałszywe.

Byli pracownicy Krupstalu twierdzą, że najwięcej towaru odbierały spółki zaprzyjaźnione z Jackiem K. i to one najczęściej nie płaciły za faktury. To m.in. miało być powodem finansowych tarapatów firmy.

Po zakończeniu działalności Krupstalu Jacek K. biznesowo związał się z byłym pracownikiem firmy Maciejem B. Razem handlowali stalą. Inna postać, której nazwisko pojawia się w aktach sprawy, to płocki biznesmen Waldemar M. On też założył firmę handlująca stalą z Ukrainy. Dostarczał stal dla płockiego Mostostalu, w czasie gdy ten stawiał most przez Wisłę.