W atakach wspomaga posła PiS "Rzeczpospolita". Jej dziennikarz Wojciech Wybranowski zapowiedział, że napisze o moich kontaktach jako autora publikacji z rzecznikiem PiS Adamem Bielanem. Jego zdaniem "wykraczają one poza relacje zawodowe".

Reklama

>>>Kurski grozi DZIENNIKOWI. Chce... szczura

Wczoraj przed południem "Rzeczpospolita" na swoich stronach internetowych obwieściła, że Kurski stawia DZIENNIKOWI ultimatum - albo przeprosiny i sprostowanie, albo pozew do sądu. Chodzi o artykuł "Kurski ubłaga Kaczyńskiego o Brukselę?". Zdaniem posła PiS znalazły się w nim nieprawdziwe informacje dotyczące jego osoby. "Same przekłamania i insynuacje, które, jak podejrzewamy, miały sprawić, by Kaczyński nie zgodził się na umieszczenie nazwiska Kurskiego na liście wyborczej" - mówi gazecie anonimowo współpracownik posła.

O co chodzi Kurskiemu? Przecież fakt, że wciąż chce kandydować, jest powszechnie znany. Ale w PiS toczą się wewnętrzne rozgrywki. Grupa skupiona wokół Zbigniewa Ziobry za opór prezesa Kaczyńskiego wobec kandydowania posłów na Sejm do Parlamentu Europejskiego obwinia osobiście Adama Bielana.

Reklama

Ale jaki ma związek Bielan z publikacjami DZIENNIKA? Dziennikarz "Rzeczpospolitej" Wojciech Wybranowski tropi spisek. Zapowiedział wczoraj, że wyśle mi jako autorowi tekstów o Kurskim "pytania w trybie prawa prasowego dotyczące ewentualnych kontaktów z Adamem Bielanem wykraczających zdaniem części posłów PiS poza relacje zawodowe". W ciągu zapowiedzianych kilku godzin żadne pytania jednak do redakcji nie dotarły.

Próba udowodnienia, że Adam Bielan inspiruje artykuły w DZIENNIKU, to nic nowego. W połowie października podczas tajnego posiedzenia klubu PiS Zbigniew Ziobro sugerował, że istnieją powiązania między mną a Bielanem. Było to po serii artykułów w DZIENNIKU o podziałach wewnątrz PiS. Ziobro radził kolegom, by mnie skompromitować, np. podrzucając nieprawdziwą informację. Zapewniał, że to mnie ośmieszy i skończy moją dziennikarską karierę. Kurski od dawna blisko współpracuje z Ziobrą i jest nazywany jego spin doktorem.

>>>Kurski chce zamknąć usta posłom PiS

Reklama

Sprawa z pozwem nagłośnionym przez "Rzeczpospolitą" jest o tyle dziwna, że ani gazeta, ani sam Kurski nie podają żadnych konkretnych zarzutów ani wobec mnie, ani DZIENNIKA.

W niedzielę dotarł za to do naszej redakcji list od Kurskiego. Poseł domaga się w nim sprostowania innego artykułu. Jest oburzony, że z tekstu o jego pomyśle na zwalczenie "szczura" w PiS wynika, że my, jego autorzy, rozmawialiśmy z posłem osobiście. "Tymczasem co najmniej od miesiąca nie rozmawiałem z red. Mikołajem Wójcikiem i red. Arturem Grabkiem" - obwieszcza Kurski.

Ma rację: rzeczywiście nie rozmawialiśmy z nim. Wszystkie wypowiedzi pochodzą z Radia Zet. Jest jeszcze zamieszczona w mowie zależnej deklaracja posła pochodząca z wywiadu w "Gazecie Wyborczej". Zobowiązał się w niej, że nie będzie się wypowiadał anonimowo. Dziś Kurski twierdzi, że te informacje są nieprawdziwe. Ale prostować ich nie chce.

>>>"Szczur, który obraził posłanki PiS"

Z pisma Kurskiego wynika, że najbardziej boi się on stworzenia wrażenia, że kiedykolwiek w ostatnim czasie rozmawiał z dziennikarzami DZIENNIKA. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że wciąż w PiS trwają poszukiwania owego "szczura", czyli anonimowego polityka, który w tekście o zmianie wizerunkowej partii mówił, że byłby kłopoty ze znalezieniem posłanek, które i dobrze wyglądają, i mądrze mówią.