"Kampania do Parlamentu Europejskiego będzie bardzo dziwna, bo nie ma nawet wyborcom co obiecać. Nawet nakłamać nie ma co" - mówi były baron podkarpackiego SLD Krzysztof Martens, który będzie liderem podkarpackiej Centrolewicy (Demokraci, SdPl i Zieloni 2004).

Zastanawiając się nad hasłem kampanii wyborczej najbardziej skłania się do: "Wybierzcie mnie, by mi było dobrze". "A że jestem chrześcijaninem, to podzielę się z innymi" - obiecuje Krzysztof Martens w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Dodaje, że kampania do europarlamentu będzie bardzo dziwna, bo nie ma czego wyborcom obiecać. "Nawet nakłamać nie ma co" - ubolewa.

Reklama

>>> Kto z kim? Oto plan bitwy o Brukselę

Martens nie ma wątpliwości, że kandydaci będą się odwoływać do jakichś ideologicznych haseł, gdy tymczasem większość z nich chce się tam dostać dla ogromnej kasy. "Niech nawet nie kłamią, że jest inaczej" - dodaje.

Krzysztof Martens dwa lata temu przestał być szefem podkarpackiego SLD po przegranych wyborach z popieranym przez Grzegorza Napieralskiego 30-letnim Tomaszem Kamińskim. Nadal jest członkiem Sojuszu, bo dotychczas nie przyjęto jego rezygnacji.

W wyborach parlamentarnych zaskoczył kolegów z Sojuszu, udzielając poparcia PSL i Janowi Buremu, a latem zeszłego roku w wyborach uzupełniających do Senatu zaangażował się w kampanię byłego szefa rolniczej "S" Jana Kułaja popieranego przez Partię Demokratyczną.