Misiak odszedł z Platformy po medialnych informacjach, że wpływał na pisanie specustawy o stoczniach, po to by jego firma mogła zarobić na kontrakcie z Agencją Rozwoju Przemysłu. Były senator PO nie przyznaje do zarzucanych mu czynów. "Są dowody na to, że nie wpływałem na ustawę. Mam dokumenty, które to potwierdzają" - zapewnił dzisiaj w TVN24.
Nie wyklucza też, że po oczyszczeniu z zarzutów wróci pod skrzydła Donalda Tuska.
>>>Senator Misiak kontratakuje i pozywa
W sądzie Misiak spędzi w najbliższym czasie sporo czasu. Czeka na rozpoczęcie procesów, w których pozywał media i polityków za - jego zdaniem - krzywdzące wypowiedzi. Senator domaga się przeprosin za opinie sugerujące, że miał bezpośredni wpływ na stoczniową specustawę.
Zapowiedział też pozew przeciwko Grzegorzowi Napieralskiemu. Chodzi o wypowiedź szefa SLD, która padła przy okazji dyskusji o zniesieniu finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Napieralski krytykował projekt PO, który zakładał, że partie będą musiały obyć się bez subwencji przez najbliższe dwa lata. Pytał jakimi metodami byłyby finansowane partie, gdyby nie dawano na nie pieniędzy z budżetu. "Czy mają to być metody a la Misiak, piszący ustawę pod swoje interesy" - rzucił Napieralski. Te słowa zdenerwowały Misiaka, dlatego żąda oficjalnych przeprosin.