"Osoby, które zdradziły, powinny się do tego przyznać, żałować, mieć świadomość słabości i dopiero wówczas mogą dalej pracować dla ojczyzny" - tak metropolita warszawski pisze o polskich rozliczeniach z przeszłością. List zostanie odczytany w kościołach z okazji rozpoczynającego się roku szkolnego. Wierni usłyszą go 31 sierpnia, akurat w dniu 28. rocznicy zakończenia strajku w Stoczni Gdańskiej.

Ta data i niedawne zawirowania wokół przeszłości Lecha Wałęsy dały podstawy do przypuszczeń, że to przesłanie jest skierowane właśnie do niego. "W kontekście ostatnich dyskusji wokół sprawy Lecha Wałęsy nie mam wątpliwości, że słowa abp. Nycza dotyczą osoby byłego prezydenta, który powinien je głęboko przemyśleć" - powiedział DZIENNIKOWI senator Zbigniew Romaszewski z PiS.

Kiedy o list Wałęsę zapytała Monika Olejnik, były prezydent mocno się zdenerwował. "Chyba od siebie zaczyna" - powiedział w TVN24. Podkreślił przy tym, że słyszał o "papierach" dotyczących arcybiskupa. "Kto mieczem wojuje, od tego ginie" - podsumował przysłowiem.

Jego słowa spotkały się z natychmiastową odpowiedzią rzecznika metropolity. "To nadinterpretacja. W moim odczuciu słów arcybiskupa absolutnie nie można łączyć z osobą Lecha Wałęsy" - powiedział ks. Rafał Markowski w "Gazecie Wyborczej". "Abp Nycz, nie nawiązując do żadnej konkretnej sytuacji, zwraca uwagę na problem, który w polskim życiu publicznym nie znalazł jak dotąd rozwiązania" - dodaje.

Wałęsa postanowił przyznać się do błędu i przeprosić arcybiskupa. "Wpadłem w amok" - powiedział w TVN24, nawiązując do tego, że sam często padał ofiarą pomówień i oszczerstw. "Nie dosłyszałem tego co mówiła pani Monika i błędnie zrozumiałem wypowiedź arcybiskupa Nycza" - przyznał.







Reklama