Nic dziwnego, że nie ma pieniędzy na podwyżki dla pielęgniarek i lekarzy. Nic dziwnego, że szpitale toną w długach, a pacjenci czekają po kilka lat na operacje - pisze "Fakt".
W tym roku aż 454 miliony złotych z naszej składki zdrowotnej pójdzie na utrzymanie NFZ. Za te pieniądze można utrzymać przez rok nawet 15 średnich szpitali. Ale Narodowy Fundusz Zdrowia przeznacza tę sumę na pensje, siedziby, służbowe samochody. Na same pensje pójdzie z tego 230 milionów, czyli o 40 milionów więcej niż w roku ubiegłym.
W NFZ w całym kraju pracuje prawie 4300 osób - to więcej niż liczba mieszkańców niejednego polskiego miasteczka - pisze "Fakt". Prezes Funduszu, Andrzej Sośnierz, zarabia miesięcznie 16 tys. złotych. Dyrektor jego gabinetu 8,5 tys. zł, a naczelnik biura 6,5 tys. zł. Średnia pensja pracownika NFZ to 4,5 tys. zł. To półtora raza więcej od przeciętnego zarobku lekarza i prawie trzy razy więcej niż średnia pensja pielęgniarki.
Pracownicy NFZ nie żałują sobie. W tamtym roku Jerzy Miller, były szef Funduszu, jeszcze przed odejściem zdążył sypnąć kasą. Lekką ręką wydał prawie pół miliona złotych na półroczne nagrody dla swoich urzędników z centrali. "Co więcej, Fundusz nie szczędzi na luksusy. W tym roku centrala kupiła dwa samochody osobowe za 180 tysięcy złotych" - pisze "Fakt".
O tym, jak można sprawnie wyrzucić pieniądze w błoto, doskonale wiedzą urzędnicy z gdańskiego oddziału NFZ. Najpierw w 1999 roku, jeszcze jako Pomorska Kasa Chorych, za kosmiczną wówczas cenę 11 milionów złotych kupili śliczną kamieniczkę w samym sercu miasta.
Niedawno okazało się, że w tym urokliwym miejscu jest im źle - donosi "Fakt". Postanowili więc sprzedać starą siedzibę i urządzić sobie nową w wielkim biurowcu.
Udało się zrealizować tylko drugą część tego planu. Przeprowadzka do nowej siedziby kosztuje siedem milionów złotych. Ale urzędnicy zmienili plany - postanowili nie sprzedawać starej siedziby i teraz mają aż dwie.
Co dostają w zamian pacjenci? "Muszą miesiącami, a nawet latami czekać na operacje. Rekordziście wyznaczono termin wszczepienia endoprotezy na 2016 rok" - pisze "Fakt". W szpitalach brakuje lekarstw, pacjenci śpią na korytarzach, a szefowie zadłużonych po uszy placówek muszą dwoić się i troić w negocjacjach z wierzycielami.
"Obecnie na temat spłaty długu rozmawiamy m.in. z ZUS, komornikami, PFRON-em. Staramy się oszczędzać i spłacać wierzycieli. Zadłużenie szpitala spadło ze 190 do 136 milionów złotych, ale nadal jest nam bardzo ciężko" - żali się Piotr Pobrotyn, dyrektor Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Pieniędzy nie ma, bo zżera je biurokracja NFZ. "To wina całego systemu ochrony zdrowia. Tylko wprowadzenie konkurencji może przynieść pozytywne efekty. Należy sprywatyzować NFZ. To jedyny sposób na zagwarantowanie rozsądku" - doradza Jan Fijor, ekspert z Centrum im. Adama Smitha.