Nie taśmy ojca Rydzyka, nie afera gruntowa z Andrzejem Lepperem w roli głównej, ale... telefoniczne podsłuchy - to teraz jeden z najważniejszych tematów poruszanych przez polityków. Bo, jak pisze "Życie Warszawy", komórki posłów mogą być na podsłuchach.

Pluskwę wykryła Katarzyna Piekarska z SLD, która o sprawdzenie telefonu poprosiła detektywów. Efekt? Ktoś przysłuchuje się rozmowom posłanki.

Katarzyna Piekarska swym odkryciem podzieliła się z kolegami. Ci powiedzieli innym. Wieść o "agentach" czających się w telefonach lotem błyskawicy obiegła Sejm. Dziś mówią już o tym wszyscy.

Teraz wielu polityków stara się wytropić, kto śmiał założyć im podsłuchy. W Polsce jest bowiem kilka uprawnionych do tego instytucji, m.in. straż graniczna, policja, wywiad skarbowy, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, służby wojskowe. Żadna z nich jednak do pluskwy się nie przyzna, bo informacje o tym, komu i dlaczego ją założono, są ściśle tajne.