Wrzodak i Daszyk tłumaczą, że gdyby Lech Kaczyński wraz z żoną powiedzieli podczas kampanii wyborczej, że nie będą bronić życia od poczęcia do naturalnej śmierci i że są za eutanazją, prezydent nie wszedłby do II tury wyborów, a PiS nie wygrałby wyborów parlamentarnych. "Bo my byśmy nie głosowali na Pana" - oświadczyli posłowie.
"Dopiero kiedy macie państwo w pełni władzę, to teraz wychodzi szydło z worka. Czyli nadal można bezkarnie oszukiwać Polaków w kampanii wyborczej i nie ponosić za to żadnych konsekwencji" - czytamy w liście Wrzodaka i Daszyka do prezydenta.
"Jeżeli nawet ojciec Tadeusz Rydzyk użył słów dosadnych, to nikt inny jak on ma prawo do tego, aby przypominać wyborcom, czego prezydent z małżonką nie chcą realizować z programu wyborczego, pomimo że podczas kampanii wyborczej zobowiązali się do takiego, a nie innego programu" - napisali posłowie w liście.
Daszyk i Wrzodak weszli do Sejmu z list Ligi Polskich Rodzin, ale po konflikcie z Romanem Giertychem porzucili to ugrupowanie.