Łyżwiński jest podejrzany m.in. o gwałt i wykorzystanie seksualne czterech kobiet. Grozi mu do 10 lat więzienia.
"Ten areszt był zaplanowany z góry, dlatego tak spieszono się z odebraniem immunitetu. Pośpiech wskazuje na to, że to było wszystko sterowane" - twierdzi Maksymiuk. Skąd takie podejrzenia? "Ludwik Dorn zarządził głosowanie dotyczące immunitetu Łyżwińskiego na czwartek, tymczasem głosowanie nad odebraniem immunitetu innemu posłowi Janowi Bestremu - mimo tego, że sprawozdanie komisji w jego sprawie było gotowe w tym samym czasie co sprawozdanie dotyczące Łyżwińskiego - odbyło się w piątek" - tłumaczy Maksymiuk.
"Musiała być informacja: śpieszcie się, bo my już czekamy i chcemy go zamknąć" - podejrzewa wiceszef Samoobrony.
Dodał, że gdyby głosowanie wniosku w sprawie aresztowania Łyżwińskiego odbyło się po wysłuchaniu stenogramów z zeznaniami b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, posłowie być może zastanowiliby się i nie wyrazili na to zgody. "Stenogramy dały posłom wiele do myślenia" - twierdzi Maksymiuk.
Pytany, czy obawia się, że Łyżwiński będzie teraz ujawniał jakieś informacje o politykach Samoobrony powiedział, że nie. "Nie boję się, że będzie Łyżwiński <sypał> z prostego powodu. Łyżwiński nie ma co sypać" - podkreślił stwierdził Maksymiuk.