Jego zdaniem, z publikacji medialnych wynika, że to nie rodziny, czy ich pełnomocnicy, ale sama prokuratura wojskowa jest źródłem publikowanych w mediach, w tym "Wprost", szczegółów ze śledztwa w sprawie przyczyn kwietniowej katastrofy.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie zapowiedziała we wtorek wszczęcie postępowania w sprawie upublicznienia przez "Wprost" materiałów z tego śledztwa. Zdecydowała jednocześnie o wprowadzeniu pewnych ograniczeń w korzystaniu przez strony z akt śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy - nie będzie można ich kserować ani wykonywać fotokopii.
Macierewicz powiedział na środowej konferencji prasowej, że decyzja prokuratury jest "zaskakująca, bulwersująca i w żaden sposób nieuzasadniona".
"Jest rzeczą charakterystyczną, że prokuratura w swoim komunikacie w żaden sposób nie uprawdopodobniła tezy, która mogłaby prowadzić do decyzji o ograniczeniu rodzinom dostępu do akt. Takie uzasadnienie musiałoby wskazywać, że istnieją jakiekolwiek przesłanki, że dziennikarze otrzymali te materiały od pełnomocników rodzin lub od samych rodzin" - podkreślił poseł PiS.
Macierewicz zaprezentował fragmenty publikacji na temat katastrofy smoleńskiej z różnych mediów, w tym TVN24 i "Gazety Wyborczej", z których - w jego opinii - wynika, że źródłem informacji na temat śledztwa jest prokuratura wojskowa, a nie pełnomocnicy rodzin ofiar.
Szef zespołu ds. katastrofy smoleńskiej uważa ponadto, że informacje, które pojawiały się w tych mediach i we wtorkowym "Wprost" mają charakter "zmasowanego ataku" na jedną z ofiar katastrofy, dowódcę Sił Powietrznych, gen. Andrzeja Błasika.
Poseł PiS zaapelował do prokuratury wojskowej, żeby "przekazała opinii publicznej, dlaczego za działania mediów odwołujące się do informacji czerpanych z prokuratury, mają cierpieć, mają być karane rodziny i ich pełnomocnicy".