Prezes PiS Jarosław Kaczyński oficjalnie zrezygnował z członkostwie w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego; o swojej decyzji poinformował w piśmie do sekretarza RBN Stanisława Kozieja.
W piśmie, do którego we wtorek dotarła PAP, lider PiS swoją decyzję uzasadnia m.in. sposobem negocjowania przez rząd umowy gazowej z Rosją oraz tym, jak rząd i prezydent podchodzą do zmian Traktatu Lizbońskiego.
W liście do sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego Stanisława Kozieja Kaczyński za "bulwersujące" uznaje działania rządu Donalda Tuska w polityce zagranicznej "podejmowane przy milczącej zgodzie, a czasem przy otwartej aprobacie prezydenta Bronisława Komorowskiego". "Budzą one mój najwyższy niepokój i powodują, że nie chcę w najmniejszym stopniu legitymizować takiej wizji" - zaznaczył.
Koziej powiedział we wtorek PAP, że osoba zaproszona przez prezydenta do Rady Bezpieczeństwa Narodowego może w każdej chwili zrezygnować z członkostwa.
Odnosząc się do umowy gazowej z Rosją Kaczyński uznał, że jej renegocjowanie było w interesie naszego wschodniego sąsiada. "Rząd wstydzi się prostych stwierdzeń, że najważniejszy jest interes Polski. Europa Zachodnia kryzys rozwiązała, my pozostaliśmy w stanie szantażu gazowego do dziś. W rozmowach rząd zmieniał stanowisko na zgodne z polskimi interesami w wyniku presji ze strony opozycji, opinii publicznej i niezależnych mediów" - napisał prezes PiS.
"Zawarte porozumienie nadal można nazywać skandalicznym. Pozbawia polską gospodarkę przewag konkurencyjnych, umożliwia dowolność interpretacyjną w najważniejszych kwestiach - np. okresu obowiązywania umowy.(...)Przebieg negocjacji i ostateczny ich efekt świadczą o niesłychanej słabości obecnej władzy" - ocenił prezes PiS.
Kaczyński dodał, że kolejnym z powodów jego rezygnacji jest sposób, w jaki "obóz polityczny prezydenta" i rząd podchodzi do zmiany Traktatu Lizbońskiego.
Chodzi o decyzję październikowego szczytu UE. Przywódcy państw członkowskich Unii zdecydowali wówczas, że do grudnia opracowane zostaną małe zmiany w Traktacie Lizbońskim tak, by stworzyć podstawy prawne stałego antykryzysowego mechanizmu ratowania krajów strefy euro.
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy ma sprawdzić, czy zmiany traktatowe obejmą także odbieranie głosu krajom, które będą łamać dyscyplinę budżetową.
Według Kaczyńskiego Tusk bez zastrzeżeń przyjął konkluzje szczytu. Zdaniem lidera PiS, premier "poparł odejście od zasady solidarności, dzięki której Unia Europejska stała się najbardziej udanym projektem politycznym w najnowszej historii świata" i "zgodził się na przyspieszony powrót tendencji hegemonistycznych, zawsze groźnych dla bezpieczeństwa kontynentu".
Lider PiS skrytykował rząd i prezydenta za ich działania w sprawie wyjaśniania katastrofy smoleńskiej. Przypomniał, że pod Smoleńskiem śmierć poniosły osoby pełniące funkcje kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski. "Sposób, w jaki władza państwowa, w tym prezydent Komorowski, angażuje się w sprawę wyjaśnienia przyczyn katastrofy, świadczy o przyjęciu w relacjach międzynarodowych postawy niesuwerennej. Prezydent i rząd PO-PSL w swoich działaniach po 10 kwietnia 2010 r. nie sprostali wyzwaniu, jakim było zapewnienie podmiotowej pozycji naszego kraju w prowadzonym postępowaniu" - zaznaczył.
Zdaniem J.Kaczyńskiego rząd i prezydent "zapomnieli, że jesteśmy członkiem NATO i Unii Europejskiej". "Dysponujemy całą gamą narzędzi prawno-międzynarodowych, opisanych i obowiązujących. Umiejętne wykorzystanie tych narzędzi zapewniłoby równoprawną pozycję w relacjach z Rosją służących wyjaśnieniu przyczyn katastrofy. Nie podjęto tych działań" - podkreślił.
"Prezydent Komorowski i rząd Donalda Tuska zlekceważyli w najważniejszej dla bezpieczeństwa państwa chwili swojego Suwerena. Walcząc z pamięcią o śp. prezydencie Lechu Kaczyńskim zdecydowali się nawet na walkę z krzyżem w przestrzeni publicznej. Nie akceptuję i nie chcę uwiarygadniać takich działań władzy państwowej swoją obecnością w Radzie" - napisał prezes PiS.
Podkreślił też, że nominacja do Rady przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego była dla niego zaszczytem i "możliwością służenia ojczyźnie w najważniejszej jej dziedzinie: bezpieczeństwa".
Prezes PiS podczas wizyty na Podkarpaciu tłumaczył, że przez jakiś czas, w okresie kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi, uczestniczył w posiedzeniach RBN dotyczących powodzi. "Tylko dlatego dawałem się tam zapraszać. I tam były dwie koncepcje, ja przypominałem o tych inwestycjach, które zaplanowała śp. Grażyna Gęsicka, które miały Polskę przed powodziami w dużej mierze zabezpieczać. Miały być nowe zbiorniki wodne, także tu na Podkarpaciu, wały wzdłuż całej Wisły (...). To był mój pogląd. Z drugiej strony był pogląd premiera, który mówił tak: skoro jest w tej chwili więcej wody niż w 1997 r. a mniej zniszczeń, to znaczy, że się poprawiło. Krótko mówiąc: cieszmy się, że trochę mniej nas podtopiło" - mówił.
We wtorek po południu zbiera się Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Tematem posiedzenia będzie polskie stanowisko na listopadowy szczyt NATO w Lizbonie. Prezydent Bronisław Komorowski chce przedstawić szefom partii politycznych efekty ustaleń z rządem w tej sprawie. Kaczyński wielokrotnie zapowiadał, że nie będzie uczestniczył w posiedzeniach RBN.
RBN jest organem doradczym prezydenta. W jej skład wchodzą (po rezygnacji J.Kaczyńskiego): marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej, szef MSZ Radosław Sikorski, szef MON Bogdan Klich, szef MSWiA Jerzy Miller oraz szefowie partii zasiadających w parlamencie: PO - Donald Tusk (szef rządu), PSL - Waldemar Pawlak (wicepremier i minister gospodarki) i SLD - Grzegorz Napieralski.
Rada zwoływana jest z inicjatywy prezydenta, który ustala porządek jej obrad. Opinie Rady nie są jednak dla prezydenta wiążące. Sekretarzem Rady jest szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.