Marek Migalski ujawnia na blogu istotę swojego "dylematu politycznego".
"Rządy PO uważam za katastrofalne, ale ich potencjalna alternatywa w postaci rządów PiS wydaje mi się podobnie nie do zaakceptowania. No bo czy aby na pewno lepszym, niż Radosław Sikorski, ministrem spraw zagranicznych byłaby Anna Fotyga, a szefem resortu rolnictwa byłby Krzysztof Jurgiel? Gdyby beznadziejną Ewę Kopacz zastąpił Bolesław Piecha, a Jerzego Millera Jarosław Zieliński, to państwo polskie byłoby bardziej sprawne? Czy warto się podniecać faktem, że Bogdana Klicha zastąpiłby na przykład Joachim Brudziński (nota bene - idealny szef MON: klnie, jest ostrzyżony na jeża i ma niejakie predylekcje do nadużywania siły, zwłaszcza gębowo)?" - pisze europoseł.
Jak pisze polityk PJN, potencjalna alternatywa ekipa nie wydaje mu się lepsza niż obecnie rządząca i to napawa go "smutkiem politycznym".
"Nie potrafię się odnaleźć w nienawiści do <wrogów> i <zdrajców> i myśleć o tym, jakim mlekiem i miodem płynącym krajem będzie Polska jak się tylko odsunie ich od władzy. Niestety, wyobrażam sobie aż nadto wyraźnie, jakim beznadziejnym gabinetem byłby rząd tworzony przez obecny PiS" - pisze Migalski.
"Dzisiejszy PiS jest tak samo smutną propozycją programowo - personalną, jak obecnie panujący ekipa Tuska" - dodaje polityk PJN.
Migalski zastanawia się ilu jest takich, jak on, "którzy widzą obecną nędzę obozu rządzącego i ze smutkiem myślą o ich największych konkurentach".
"To tak, jakby choremu na półpasiec zaproponować wyleczenie, ale tylko za cenę zapadnięcia na dociekliwy świerzb" - kończy europoseł.