Jarosław Kaczyński, po bardzo długiej przerwie, zgodził się odwiedzić TVN24. W programie "Rozmowa Rymanowskiego" ostrzegał Donalda Tuska przed przyjmowaniem postawy szefowej MAK, Tatiany Anodiny. "Przestrzegam premiera Tuska przed psychologizowaniem. To jest metoda, którą można udowodnić wszystko" - stwierdził. Zastrzegł, że on tej metody nie stosował. "Mówiłem o realnych wydarzeniach, rozdzielenie wizyt było realne" - wyjaśniał.
Szef PiS powtórzył, że to Donald Tusk bezpośrednio odpowiada za kampanię wymierzoną w Lecha Kaczyńskiego. "Odpowiada za to, że obniżony został prestiż prezydenta, a co za tym idzie, jego bezpieczeństwo - mówił Jarosław Kaczyński. I zaraz dodał, że "z tego, co wiemy, bezpośrednią winę ponoszą Rosjanie". Później, mówiąc o winie Rosjan, stwierdził wprost: "Jest radykalne wprowadzenie w błąd, które się zakończyło katastrofą. To są fakty niepodważalne."
Prezes Prawa i Sprawiedliwości wytykał premierowi słabą reakcję na raport zaprezentowany 12 stycznia, w którym MAK wskazał przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem, obwiniając wyłącznie stronę polską. Na kolejne pytania Bogdana Rymanowskiego na ten sam temat, szef PiS odpowiedział: "Podejmuje się pan obrony rzeczy, która jest nie do obrony".
Szef PiS odniósł się także do opinii ekspertów lotniczych, którzy za niepodważalną uznają winę polskich pilotów. "Jakbym był premierem, to odpowiednie służby pewną sferę bardzo dokładnie by sprawdziły" - stwierdził. Nie chciał sprecyzować, jakie służby, kogo dokładnie i pod jakim kątem miałyby sprawdzać.
Bogdan Rymanowski pytał byłego premiera także o to, jak zachowałby się na miejscu Donalda Tuska 10 kwietnia. Kaczyński stwierdził, że przede wszystkim, gdyby był premierem, do katastrofy by nie doszło, bo nie byłoby rozdzielenia wizyt. A co do gestu Władimira Putina, który uściskał Donalda Tuska na miejscu tragedii, odpowiedział: "Nie ściskałbym się z Putinem, potraktowałbym go bardzo chłodno. (...) Tak bym się zachowywał, że Putin by się nie ośmielił tak zachować." Zarzucił premierowi, że jadąc po katastrofie do Smoleńska, nie miał odpowiedniej prawniczej wiedzy i nie podjął działań, by ciała poległych znalazły się jak najszybciej w Polsce.
Na pytanie, czy odebrałby telefon od Donalda Tuska z prośbą o współpracę, odpowiedział, że "tak", ale pod warunkiem. "Do każdej współpracy jestem gotów, ale nie wedle zasady "stosunki z Rosją za wszelką cenę" - mówił. "Polacy nie są głupcami, widzieli, co się dzieje z wrakiem, jak dostarczane są dowody, jak lekceważona jest polska prokuratura" - wyliczał. Wspomniał, że krążą po kraju dowcipy o zającu, który nawiązał kontakty z niedźwiedziem. Mówił także o wpisie na blogu europosła Janusza Wojciechowskiego, który napisał, że "Rosja ma nas tam, gdzie sami weszliśmy".