W rozmowie z Konradem Piaseckim polityk PiS wydawał się bardzo pewny swoich racji. Nic nie robił sobie ze słów Ryszarda Czarneckiego, który sytuował go już "mentalnie poza PiS". "Jestem człowiekiem, który - obok Jarosława Kaczyńskiego - można powiedzieć, że przelał najwięcej krwi dla tej partii i miał najwięcej kłopotów właśnie za walkę o ideały. Te kłopoty jeszcze się ciągną gdzieniegdzie w prokuraturach i sądach. Prawo i Sprawiedliwość jest dla mnie wielką wartością i Ryszard nie miał na pewno takich doświadczeń, nie poświęcał się dla tej jedności i dla PiS-u jak ja, dlatego czuję się zobowiązany, aby powiedzieć, że musimy wykrzesać z siebie maksimum energii, aby wygrać kolejne wybory" - apelował Ziobro, który od wczoraj odwiedza kolejne media, w których upomina się o zmiany w swej partii.
Były minister sprawiedliwości zapewniał jednocześnie, że nie zamierza wytykać nikomu błędów ani domagać się rozliczeń. "Zwycięstwo jest możliwe i potrzebne, gdy Jarosław Kaczyński będzie prezesem, ale to zwycięstwo wymaga od nas wielkiej i ciężkiej pracy, a tej ciężkiej pracy nie wykonamy bez postawienia rzetelnej diagnozy" - przekonywał polityk.
Na pytanie o to, czy swoje wypowiedzi konsultował z prezesem PiS, odpowiedział, że to Jarosław Kaczyński rozpoczął te dyskusję wypowiedzą w "Rzeczpospolitej". A pytany co zrobi, jeśli zapoczątkowana przez niego dyskusja nie przypadnie do gustu Jarosławowi Kaczyńskiemu, który postawi go przed dylematem zamilknąć albo odejść, zadeklarował: "Jarosław Kaczyński jest doświadczonym przywódcą i wierzę też w jego mądrość. Wierzę w to i nie mam wątpliwości, że chce zwyciężyć".
Na koniec Ziobro przedstawił własną wizję drogi, jaką powinno pójść Prawo i Sprawiedliwość: "Zbudować szeroką formację, odwołując się do skrzydeł, odwołując się też do różnych ruchów obywatelskich, które musimy ściągnąć do współpracy, bo media na zewnątrz przez cztery lata nie będą nas kochać nagle".